poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział X

Wzrok każdego ucznia skierował się na wysoką blondynkę. Niebieskie oczy Lucy również. Nie wiedziała o co chodzi, ale czuła, że chuda Ślizgonka może zmienić ten dzień na gorszy. Dostrzegła jej mściwy uśmieszek. Było w nim tyle zła, chytrości i pogardy, że na sam widok czarnowłosa dziewczyna zaczęła się denerwować. Dlaczego chce zwrócić na siebie uwagę? Co znowu planuje?
Doris wydawała się stanowcza, ale jednocześnie...przestraszona? Tak, to chyba to.
-Panie dyrektorze - zaczęła wyniośle, prostując się jeszcze bardziej i z dumą omiotła pomieszczenie. W sali było z pięćdziesięciu uczniów, jak i również z dziesięć nauczycieli. Nie wstawali z krzesła, nie krzyczeli na nią oraz nie wykazywali jakiegokolwiek zainteresowania. Na ich twarzach pojawiło się tylko skupienie i lekkie zaskoczenie. Pewnie myśleli, że znowu jakiś uczeń przyszedł oznajmić, że sowiarnia jest zamknięta albo, że coś stało się na korytarzu. 
-W naszej szkole jest ktoś, kto nie powinien tu być. Hańbą jest przetrzymywanie tego kogoś oraz zapełnienie mu dach nad głową. Kogoś takiego powinno się usunąć. W trybie natychmiastowym - dodała i wyciągnęła zza płaszcza grubą księgę. Z tak daleka Lucy nie widziała tytułu, ale ludzie siedzący lub stojący blisko blondynki, głośno wstrzymali powietrze. Niektórzy uczniowie wstawali z ławek, by przyjrzeć się tomowi. Inni nie musieli długo czekać. Doris położyła książkę na stole Puchonów, wyciągnęła swoją różdżkę, mruknęła coś pod nosem i natychmiast książka uniosła się w powietrze, i obracała się dookoła własnej osi. Z każdym obrotem rosła i rosła, aż w końcu stała się tak duża, że dotykała zaczarowanego sklepienia, a świece, które były nieopodal rosnącej księgi, natychmiast poleciały w inne strony. Gdy w końcu tytuł był tak widoczny, że ludzie bawiący się w śniegu na błoniach mogliby to przeczytać, cała sala otępiała. Serce Lucy prawie przestało bić, bo w końcu stało się to, czego obawiała się najbardziej na świecie. Nie powrotu Voldemorta, nie śmierci, ale tego.
Pozłacany, fosforyzujący tytuł "Jak poznać wilkołaka?" świecił i iskrzył jak miliony gwiazd, ukazując unoszący się w powietrzu pył. Uczniowie nie mogli uwierzyć własnym oczom. Szeptali między sobą i rozglądali się po sali, szukając "tego" wilkołaka. Czy to prawda? Czy przez cały ten czas żyli z kimś tak niezwykłym? Przecież mógł zrobić komuś krzywdę...Na przykład tej słodkiej Krukonce z pierwszego roku. Albo chłopczykowi z drugiego. Tak być nie mogło...
Okładka "wielkiej" księgi była mroczna. Czerń zlewała się w jedność. Tylko jeden szary obrazek wilka zdobił całość. Wilk kręcił się niespokojnie, aby później usiąść i zawyć do nieba, na co sala odpowiadała piskiem i cichym krzykiem. Czarnowłosa już szlochała. 
To nie dzieje się naprawdę, to tylko złudzenie...
Jeśli przez to wyleci ze szkoły...będzie musiała wrócić do sierocińca. 
Dlaczego? Za co? Czym ona zawiniła? Jedyna rzecz ją pocieszała. Doris nie pokazała jej zdjęcia.
Ta, jakby czytając w jej myślach, przewróciła okładkę, a już na pierwszej stronie było zdjęcie czarnowłosej przyklejone czarami. Nie patrzała do obiektywu, tylko obok niego. Zdjęcie było na tyle wyraźne, że można było zobaczyć czarną czuprynę i przenikliwe, błękitne oczy. 
Poczuła na sobie wzrok całej sali. Szyderczy i pełen pogardy. Grupka ludzi siedzącej obok niej wstała z siedzenia i po prostu sobie poszła, nie zwracając uwagę na to, że ją to zaboli.
Lucy czuła się jak w mugolsim teatrze, w którym była niejednokrotnie. Ona była spektaklem, a oni widzami, którzy podekscytowani czekali na jej ruch. Doris była dyktatorem, który manipuluje wszystkimi tu obecnymi, porusza się nimi jak pionkami, jak drewnianymi lalkami. 
-Ta dziewczyna to Lucy Anne Smith, Gryfonka z piątego roku. Kto by ją o to podejrzewał? Hm? Nikt. Wilkołakiem może zostać każdy. Wystarczy tylko jedno ugryzienie, które przesądzi o naszym przyszłym życiu. - Te słowa docierały do Lucy jak z oddali, kilku kilometrów. Skąd ona wie? Na twarzy Doris czaił się uśmiech. Radowało ją to, że każdy się jej słucha, wierzy w każde jej słowo. - Ta z pozoru niewinna nastolatka, jak ja i ty, jest potworem. Przebiegłym i agresywnym, gotowym w każdej chwili za...
-Masz jakieś dowody? - krzyknął jakiś czarnoskóry Gryfon, a Lucy poczuła wdzięczność do nieznajomego chłopaka. 
-Tak, mam je. - Blondynka znów podniosła różdżkę, a później przewróciła nią kilkanaście kartek w księdze. Powstał z tego wiatr, przez którego spadła na podłogę miska z tostami. Na wielkiej, kremowego koloru kartce pojawiło się zdjęcie jakiegoś nieprzyjemnie wyglądającego czarodzieja z krótkimi włosami i ziemistą cerą. Na czole miał szramę, przez które pojawiło się zaczerwienione miejsce dookoła niej. Na samej bliźnie była szmaragdowa, cienka linia, ledwie widziana gołym okiem. Pod zdjęciem widniał napis, który mogli przeczytać wszyscy w pomieszczeniu. Doris ich uprzedziła.
-Indiucium Dolor, Znak Cierpienia, to blizna lub zaczerwienione miejsce pozostająca po silnym dotknięciu lub uderzeniu przez wilkołaka. Jej charakterystycznym piętnem jest krwawa, wąska linia - skończyła i rozglądała się po Wielkiej Sali, dziś wyjątkowo cichej. "Widownię" można było podzielić na dwie części. Pierwsza to ta, podekscytowana, czekająca na następne słowo wysokiej nastolatki. Jakby uważali ją za swoją nauczycielkę, która przez swój sposób opowiadania, pozostawia ślady na wyobraźni uczniów. Druga to taka, z wściekłością i strachem w oczach, która patrzała się nonszalancko na Lucy, jakby była jakimś interesującym okazem w zoo.
Przez zaczerwienione i spuchnięte oczy, czarnowłosa, drobna postać widziała Hogwart. Można by powiedzieć, że taki sam. Świece nadal lewitowały, zaczarowane sklepienie mieniło się w barwach fioletu, stoły stały na właściwych miejscach, zachęcając uczniów do jedzenia różnorodnych przysmaków...ale było w nim coś innego, coś, czego przedtem nie było. Wciąż pamiętała swój pierwszy rok. W pociągu siedziała sama, czekając, aż ktoś przyjdzie się z nią przywitać. Natura obdarzyła ją brakiem nachalności. Wolała poczekać na kogoś, niż narzucać się, wiedząc, że ten ktoś zwyczajnie nie darzy ją sympatią. W łódce usiadła z przypadkowymi ludźmi. Byli pochłonięci rozmową. Ale nie ona. Ona wolała rysować palcem po ruchomej, lodowatej wodzie, niż odezwać się chociażby słowem. Kiedy odczytywano nazwiska przy Tiarze Przydziału, mała osóbka delikatnie próbowała zrobić sobie przejście, stojąc z tyłu i próbując dostać się na stołek. Kiedy wyszła, wzrok każdego ucznia miotał ją od stóp do głów. Przykrótka, czarna szata, miejscami połatana, powiewała lekko na łagodnym, pieszczotliwym wietrze. W głowach każdego pierwszorocznego pojawiła się myśl "Kto to jest?" "Dlaczego wcześniej jej nie zauważyłem?". Prawda była taka, że Lucy wyróżniała się wyglądem. Czarne, kręcone włosy nadawały jej uroku oraz dziecinnej słodkości. Jednakże przez swój sposób bycia, wydawała się niezauważalna, taka...nijaka. Tiara ryknęła "Gryffindor!", stół Gryfonów zaryczał, rozległy się oklaski, a dziewczynka skocznymi, pełnymi gracji ruchami podreptała do swoich, uśmiechając się lekko i czekając na to samo.
Nie doczekała się.
Być może Lucy myślała tak dlatego, że była do tego przyzwyczajona i nie dostrzegała dobra tego świata.
To dziwne, że nawet dzieci potrafią zmusić nas do refleksji.
Mimo tego przyjazna atmosfera była. Była, i to jaka.
Przez całe pięć lat.
Teraz dookoła, gdzie nie spojrzysz, była nienawiść. Tak silna, tak głęboka i wyrazista, że samo myślenie o tym rani. Próbowała skupić się na otoczeniu. Widziała ją jak przez mgłę, nędzną poświatę zasłaniającą tę lepszą stronę, pozwalając jedynie skupić jej się na tej złej. 
Błagającym wzrokiem spojrzała na stół nauczycielski. Prawie wszyscy wpatrywali się, otępiali, w wielką księgę. Mcgonagll już chciała wstać i coś ogłosić, ale Dumbledore powstrzymał ją ręką i skinięciem głowy wskazał na pozłacane krzesło. Jego błękitne oczy powoli przeniosły się na Lucy. Jego wyraz twarzy coś ogłaszał, ale czarnowłosa, mimo woli, nie potrafiła odczytać w szyfrze ukrytych słów.
Doris, która zorientowała się, że każdy czeka na jej ruch, ocknęła się i podeszła, krocząc dumnie z wyprostowanym kręgosłupem, do najbliższego stołu. Chwyciła dzban z krystalicznie czystą wodą i ruchami rodem aktorów, teatralnie wylała ją sobie na twarz. Krople zimnej wody spływały jej po twarzy, cieknąc po szyi i dekolcie. Głowę nadal miała przechyloną. Ciecz spływała jej po pięknych, prostych, miejscami falowanych, blond włosach, sklejając pojedyncze kołtuny. 
Dziewczynom chodziło po głowie pytanie: Po co ona to zrobiła?
Natomiast chłopcy cieszyli się tym widokiem, zapatrzeni w opalone, zgrabne ciało. Po chwili Doris powróciła do dawnej pozy, a chłopcom nagle rozmazał się chytry uśmieszek, tak samo jak lekki makijaż Ślizgonki. Z powiek i rzęs dziewczyny spływała leniwie czarna farba, a na policzkach dziewczyny tańczył zbiór różnych kolorów. Lucy natychmiast przypomniał się klaun z cyrku, w którym była razem z rówieśnikami z sierocińca. 
Lekko dysząc, Doris wyrwała chusteczkę z rąk jakiejś dziewczyny i przetarła sobie nią twarz. Natychmiast na prawym policzku dziewczyny ukazało się ciężko zaczerwienione miejsce. Na środku była mała szrama.
-Tak, noszę Znak Cierpienia. Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia skąd ta nazwa - zamyśliła się. - Nieważne. Ten okropny, pozostający na całe życie ślad, zrobiła ona. - Wskazała palcem na Lucy. Jej nos był czerwony, podobnie jak kiedyś niebieskie oczy. Teraz cała sala na nią patrzała.

*

Anastasia szła pustymi korytarzami, ziewając i mrugając leniwie półprzymkniętymi powiekami. Zawsze to ona szybko wstawała, cierpiała na lekką bezsenność. Teraz to ona późno zerwała się z łóżka.
Późno? To za mało powiedziane. 
Była dwunasta piętnaście, leniwe strużki światła padały przez okna, oświetlając świecące pustkami lochy. Postacie w obrazach przechadzały się między ramami, odwiedzając siebie nawzajem i szepcząc coś z ekscytacją i strachem w głosie. Co jakiś czas do uszu Anastasii docierały pojedyncze słowa, jak "Wielka Sala" "ta Ślizgonka" i "Księga". 
Brązowe oczy, zadarty nosek, pełne usta i kasztanowe włosy. Tak można było określić nastolatkę. Jednym słowem piękność. Kobiece kształty oraz zgrabne nogi. Olśniewający uśmiech i ładna cera. To wszystko łączyło się w jedność, tworząc obiekt westchnienia niejednego mężczyzny. Szkoda, że nie było przy niej Aleksa. Przytulaliby się w blasku księżyca, bawili się w śniegu jak małe dzieci i siedzieliby koło siebie na dziedzińcu, ogrzewając siebie nawzajem własnymi ciałami. Usta Anastasii dotykałyby szyi chłopaka, czując podniecenie. 
Dziewczyna była typem romantyczki. Starała się podtrzymywać miłosną atmosferę nawet wtedy, kiedy nie było to konieczne. 
Czując dziwną potrzebę, podeszła do obrazu pewnego jegomościa oraz damy z wielką peruką i grubym makijażem. Tło było bardzo piękne, za nimi rozciągała się szachownica pól i sieć jezior.
-Witam - przywitała się, a później dygnęła. Dama uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową. - Przepraszam, ale przypadkiem podsłuchałam państwa rozmowę. Czy byliby państwo tak uprzejmi i przekazali mi całą wiadomość?


Ta dziewczyna nam zagraża - ryknęła, z ogniem w oczach. - Powtarzam: zagrożenia się unika. W związku z tym proszę dyrekcję, cały zarząd szkoły oraz was, drodzy rówieśnicy! - Kropla potu wstąpiła na jej mokre czoło i zniknęło za jasnymi brwiami. Niedawno dziewczyna była zdenerwowana. Bardzo przejmowała się tym, że coś może nie wyjść, że wyśmieją ją lub zignorują. Było zupełnie inaczej. Uczniowie słuchali jej z niecierpliwością, wznosili okrzyki razem z nią i robili to, co dziewczyna im kazała. 
Nikt nie zauważył, że do sali wpadła dziewczyna w legginsach i ciemnej koszuli. 
Nikt, oprócz Lucy, która była na skraju załamania nerwowego. 
Ich wzrok spotkał się. W jednym było zaskoczenie oraz współczucie. W drugim bezradność i nędza. 
Dlaczego tak się stało? 
-Więc proszę was o usunięcie natręta ze szkoły - dokończyła i spojrzała się na czarnowłosą dziewczynę. To samo uczyniła wszyscy obecni. Doris żałowała, że tak dużo uczniów wyjechało na przerwę świąteczną. Ale, znając szkołę, ta wiadomość rozniesie się błyskawicznie. 
Tym razem na twarzy Lucy pojawiła się stanowczość. Po raz pierwszy od kilku dni. Wiedziała co zrobi. Nie obchodziły ją skutki i konsekwencje. Obecna tu Anastasia jeszcze bardziej zmotywowało ją do działania. 
Jeżeli ma stąd odejść, to niech zrobi to z godnością. 
Wstała ze swojej ławki czując, jakby odrywała się od kleju, zrzucając z siebie ciężar. Rzuciła Doris mordercze spojrzenie, a ta jedynie uśmiechnęła się cicho i zaczęła klaskać. To samo zrobili niektórzy uczniowie. Wstali z siedzenia i odprowadzali spojrzeniem Gryfonkę. Gdy usłyszała za sobą trzask drzwi, odwróciła się. Był to poważny błąd, który kosztował ją złamany nos. Anastasia stała za nią, czekając aż odegra swoją rolę. Ślizgonka złapała się za twarz, patrząc jak przez mgłę na oprawcę. 
-Może i jest wilkołakiem, ale nie wiem kto tu jest brudniejszy - syknęła jej w twarz ciemnooka i odeszła, biegnąc do dormitorium i próbując zatrzymać przyjaciółkę. Może i jest inna, ale serce wciąż ma te same.


Tymczasem Lucy była nie gdzie indziej, jak na błoniach. Obejmując się rękoma i dygocząc z zimna, brnęła dzielnie przez śnieg próbując dostać się do Hogsmade. Ale co dalej? Na to pytanie będzie musiała sama sobie odpowiedzieć. 
Z doświadczenia wie, że lepiej nie przybywać w tym samym pomieszczeniu, co ludzie, którzy chcą się jej pozbyć. 
Jej kręcone włosy powiewały na lodowatym wierze, siekając jej twarz. Nie przejmowała się tym, chciała jak najszybciej uciec z tego miejsca. 
Problem tkwił w tym, że pomimo tego nadal chciała tam zostać. Może to nie najlepszy pomysł, ale w końcu nie miała się gdzie podziać. Sierociniec to ostatnie miejsce, gdzie chciała się zatrzymać. 
Zatrzymała się, kiedy poczuła, że wielki, skórzany płaszcz opadł jej na ramiona. Przestraszyła się i obejrzała się za siebie, widząc Dumbledore'a. Dał jej wielki, włochaty płaszcz Hagrida, a sam miał na sobie przewiewną szatę. Mimo tego zachowywał się, jakby nie czuł zimna i małych płatków śniegu między brodą.
-Nie chcę tego - rzekła Lucy, ściągając płaszcz i oddając go dyrektorowi. Było to perfidne kłamstwo, za nic w świecie, zważając na teraźniejszą sytuację, nie chciała go oddać.
-Naturalnie - odpowiedział Dumbledore i trzymał z pewną trudnością utrzymywał płaszcz pod pachą. Uśmiechał się lekko, a jego przenikliwe, szmaragdowe oczy iskrzyły cierpliwością znad okularów - połówek. 
Stali tak może, z minutkę lub dwie, w niezręcznej ciszy. Po chwili Lucy wzięła płaszcz, co lekko uradowało dyrektora. 
-No więc, Lucy. - Spojrzał na kołyszące się drzewa. Trudno było je zauważyć, ponieważ burza śnieżna bardzo ograniczała zasięg horyzontu. - Postanowiłaś już jaką ścieżką pójdziesz?
Te pytanie było proste. Niestety często mamy tak, że w naszym życiu te pytania, z pozoru łatwe, mogą okazać się prawdziwą zagadką. 
-Nie, panie dyrektorze.
-Proszę pana - poprawił ją Dumbledore. - Skoro nie uczęszczasz już do Hogwartu, kontakt uczeń - nauczyciel nie ma już w tej chwili żadnego znaczenia.
Po raz kolejny ten niezwykły człowiek sprawił, że w jej głowie działa się prawdziwa wojna.

*

Głośne oddechy oraz ciche odgłosy sprężyn w dormitorium.
Czasami nasze decyzje zaskakują nas samych. Zadajemy sobie wtedy pytanie "To na serio byłem ja?" i  poważnie zastanawiamy się nad swoim przeszłym wyborem. Analizujemy wszystko w myślach i jeszcze raz sięgamy do wydarzeń, które miały na nas duży wpływ. Niekoniecznie można to porównać z czymś przyjemnym. W niektórych wypadkach takie zdarzenia po prostu  nadepnęły nam na odcisk.
Siedząc tak na parapecie, patrząc w gwiazdy i rozmyślając o życiu, Lucy zadała sobie jedno pytanie.
Jak mogła pomyśleć o tym, by opuścić Hogwart?
_________
Powinienem tutaj napisać, że jest mi głupio, że przepraszam i tym podobne, ale nie wiem co napisać. Nie dodałem rozdziału już trzy tygodnie, co było chyba nowością na tym blogu. Trudno się mówi. Trzeba podnieść głowę i wyjść z opresji z dumą, jak to zrobiła Lucy.
Co do rozdziału; podoba mi się. Serio. Długość była dobra, treść ciekawa i wreszcie wyszło na jaw to, co Doris (Coś ze mną nie tak? Polubiłem ją bardziej niż Lucy) z Aleksem planowała od dłuższego czasu. Do tego wprowadziłem retrospekcje oraz ciekawsze opisy.
Swoją drogą... DZIĘKUJĘ WAM ZA 10000 WYŚWIETLEŃ I 30 OBSERWATORÓW! Jest mi bardzo miło. Atmosfera na blogu jest nie do opisania, dziękuję za to.
Dziękuję również Patrycji za pomoc. Mogę ją nazwać chodzącym słownikiem synonimów.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


18 komentarzy:

  1. Super *.* człowieku no kocham twojego bloga ;) strasznie jestem ciekawa co będzie dalej z Lucy ;D dodaj następny rozdział jak najszybciej zanim umrę z ciekawości ;D
    ~Z.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozpłakałam się :'( Tak bardzo zrobiło mi się szkoda Lucy jak znienawidziłam Doris.
    Życie Lucy jest takie nijakie i pełne nieszczęść :( Gdyby mnie coś takiego spotkało, to roztrzaskałabym tą śliczną buźkę Doris o podłogę. O Malwinkę! Na pewno by współpracowała xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Długość, treść i w ogóle super, a razem z muzyką rozdział tworzy świetną harmonię. Gratuluję, no parę błędów jest, ale poza tym jest naprawdę świetnie. Przydałoby się tylko częściej xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak długo na to czekałam i w końcu się doczekałam!
    Według mnie, jest to jeden z najlepszych rozdziałów =D

    Długość bardzo dobra, mogłoby być nawet dłuższe. Z reguły ludzie, którzy czytają blogi z opowiadaniami, oczekują długich rozdziałów :D

    A i mam pytanie:
    Nie obraziłbyś się, gdybym wkleiła link do Twojego bloga na moim, w zakładce: "Polecane", czy coś takiego? XD

    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością :D

    http://czworka-na-tropie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem co napisać. Rozdział ci wyszedł naprawdę świetny. Co prawda czytam tyle blogów, do tego tak długo nie dodawałeś nowego rozdziału, że pogubiłam się o co chodzi. ^^ Ale połapałam się więc jest luuz. : >
    Lucy zapewne zostanie w Hogwardzie , no i mam nadzieję, że rozpierdzieli buźkę Doris przy bliższej pełni.
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, no i mam nadzieję, że pojawi się szybciej niż za 3 tygodnie jak ten. xd
    Liczę na rewanż! ^^
    Pozdrawiam i życzę weny, Kate. ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybaczamy Ci to. Sama nie dodawałam już z miesiąc xD
    Widzę, że nie tylko ja popłakałam się czytając rozdział.
    Masz wielki talent człowieku i nie zmarnuj tego!
    Serio zaczynam lubić Doris (czy to jest bardzo dziwne?xD).
    Szkoda mi Lucy, jest taka biedna. I tyle złego ją spotkało.
    Dziękuję za podziękowania <3 Choć były wymuszone xD Polecam się na przyszłość :3
    Pisz szybkiej nowy rozdział!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Boszeee.... dopiero co zaczęłam czytać i dotarłam już tutaj! Jezu, powalasz! Tak jak i inni ja też się popłakałam.. xd a ja tak często nie płaczę, więc wielki plus dla cb! Ehh... czy ja potrafię znaleźć odpowiednie słowa, żeby opisać to jakie uczucia mną targały kiedy czytałam ten rozdział? Wątpię, jesteś po prostu niesamowity!
    Mnie również, jak i wielu moim poprzednikom żal Lucy.. biedna :///
    Będę zaglądała często, naprawdę, a bloga dodaje do linków. Nie zawiodłam się i mam nadzieję, że nn będzie jeszcze lepsza :D Nie spuszczaj z tonu ^^
    Pozdrawiam i ogromnej weny ;*
    Victorie la Roulette

    PS A do tego oprawa muzyczna bloga! Cud, miód, malina <3

    http://szlama-arystokrata-plan-przeznaczenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Smutne.
    Bardzo szkoda mi się zrobiła Lucy, oh szkoda.
    Ale na szczęście w magicznym świecie są jeszcze takie osoby jak Anastasia , prawda ?
    Rozdział czytałam z wielkim zainteresowaniem. Pięknie był napisany...
    gratuluję talentu,bo jest on naprawdę bardzo duży.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczerze? Po przeczytaniu tego rozdziału nie można nie wybaczyć długiej zwłoki :D Ale zanim zacznę słodzić, to parę uwag, jak zwykle, pochwały na koniec ;3
    Zacznę od literówek i błędów językowych. "zapełnienie mu dach nad głową" - po pierwsze, zapewnienie, a po drugie, w kontekście zdania powinno być "zapewnianie"^^ I "te pytanie", też gdzieś tam mignęło. Poprawnie jest "to pytanie", ale "te pytania".
    Co więcej, już pod trochę innym kontem - nie ma czegoś takiego jak lekka bezsenność. Na bezsenność albo się cierpi albo nie, nie jest to nieprzesypianie każdej nocy, mam znajomego, który nie sypia tylko w okolicach pełni (o jak tematycznie^^), no i przede wszystkim, właśnie, bezsenność nie objawia się wczesnym wstawaniem. A tak wywnioskował z treści.
    "Tymczasem Lucy była nie gdzie indziej, jak na błoniach." - niby sens ma, ale jak dla mnie, w kontekście całości jednak trochę go temu zdaniu brakuje xD Pokusiłeś się na zbyt trudną konstrukcję, która tu w ogóle nie pasuje, a można prościej i ładniej, jak "Tymczasem Lucy skierowała swe kroki na błonia", bo samo "była na błoniach" też tak banalnie brzmi.
    Co poza tym? Och, nie płakałam xD Nie bierz tego do siebie, tak naprawdę rzadko płaczę na książkach czy ogólnie nad czymś, co czytam, pomijając może biologię, której się nie mogę nauczyć, czy fizykę, której nie rozumiem. Wybacz, taki mały żarcik ;3 Mimo to nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało, bo widać naprawdę ogromny postęp, jeśli chodzi o Twój styl i sposób pisania, opisy są znacznie lepiej dopracowane, coś się dzieje, a Ty już potrafisz opisać to z odpowiednią dynamiką. Nie przeciągasz na siłę, ale i nie przyspieszasz. Długość też mi się wydaje, że jest taka akurat, choć wiadomo, im dłuższe tym lepsze, oczywiście w granicach rozsądku. Och, jeszcze co, to już znów z moich prywatnych odczuć, nie mam pojęcia, o co chodzi przy ostatnim fragmencie. Po prostu nie ogarnęłam, ale to tak mimochodem xD
    No, i są gwiazdki! Chyba już to gdzieś wcześniej pisałam, nie pamiętam :D Znacznie lepiej to wygląda i idzie się połapać, kiedy jest zmiana akcji.
    Odnośnie jeszcze samej treści, to powiem, że jestem zaskoczona sposobem, w jaki to wszystko rozegrała Doris, co oczywiście dla Ciebie jest na plus, o to chodzi, żeby czytelnika zaskakiwać. I widać dużą ilość Twoich własnych pomysłów, to też bardzo dobrze świadczy o Twoim opowiadaniu.
    A teraz pozostaje mi życzyć Ci weny! Czekam na kolejny rozdział, bo ej, naprawdę ciekawi mnie, co teraz będzie z Lucy. To, że lubisz Doris wcale źle o Tobie nie świadczy, nie wiem, czemu, ale zazwyczaj jest tak, że bardziej się przepada za złymi charakterami xD Nie zawsze, ale dość często. (;

    PS Już wiem! Płakałam na śmierci Zgredka. Pewnie na czymś jeszcze też, ale nie pamiętam xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Początki zawsze są trudne, więc może wstęp komentarza sobie daruję. ;3
    Prolog i pierwsze rozdziały zaintrygowały mnie - przyznam się szczerze, że mało jest blogów, które od pierwszego postu potrafią zainteresować czytelnika. Tobie się to udało. ;) Najbardziej przypadła mi do gustu ta tajemnica, a szczególnie skrytość głównej bohaterki, Lucy. W pewnym sensie jest nawet podobna do mnie. ^-^
    Kolejne rozdziały były ciekawe, pełne akcji, choć nie wprowadzałeś kilkunastu wątków na raz i nie przesadzałeś z tempem akcji w opowiadaniu co jest oczywiście plusem. ;)
    Zastanowiła mnie ta sytuacja z Doris. Jak na Gryfonkę, Lucy jest bardzo.. wybuchowa? Temperamentna? Na blogu opisujesz zdarzenia, które trudno jest mi sobie wyobrazić, bo sama nie przeżyłam nigdy czegoś takiego... Może moja wyobraźnia jest na poziomie przeciętnej osoby po czterdziestce? Nwm...
    Kolejna sprawa - literówki i powtórzenia. Masz szczęście, bo masz betę - pozdrowienia dla Dory ;) - jednak niektóre błędy rzucały mi się w oczy bardziej niż pozostałe, ale nie podam ci konkretnych przykładów, bo.. mi się nie chce ich szukać. ;p Przynajmniej nie teraz.
    Zastanawia mnie też ten sierociniec.. Od razu skojarzył mi się z Voldemortem. ;D Szczerze mówiąc, to wspomnienie o dziewczynce daje do myślenia... W każdym razie mi daje. ;)
    Twój tekst czyta się lekko, nie przynudzasz długimi opisami, lecz zarazem potrafisz opisać sytuację taką, jaka jest, czyli kolejny duży plus. ;D Masz specyficzny styl pisania (w każdym razie na pewno występował przy pierwszych rozdziałach), który bardzo mi się podoba.
    Mogę za to ponarzekać na długość rozdziałów. ;3 Ten akurat wyszedł ci całkiem długi, ale reszta? Wszystko czytało się szybko i odczuwam teraz pewien niedosyt. ;) Mam nadzieję, że kolejna notka pojawi się wkrótce. :)
    Wykreowałeś bardzo fajnych bohaterów, szczególnie Anastasia przypadła mi do gustu. Taka spokojna, życzliwa, chce pomóc Lucy. Super. ;>
    Mało piszesz o Alexie.. To zamierzone, czy po prostu pomijasz go przypadkowo? Jest tajemniczy, podoba się bohaterkom, a oprócz rozdziału z biblioteką jest raczej postacią drugoplanową.. żeby nie powiedzieć epizodyczną.
    Od początku zakładałam, że Lucy będzie Ślizgonką... Czemu? Sama nwm. Ogólnie sama postać mi się podoba, ale jest w niej coś niepewnego, budzącego lęk... Nie potrafię inaczej tego nazwać i bynajmniej nie chodzi mi o jej futrzany problem. Może to sposób bycia? Taka samotniczka z wyboru.. (kolejne podobieństwo do mnie)
    Bardzo podobał mi się wiersz na końcu drugiego rozdziału. Jest taki.. hm.. prawdziwy? I nie pisz, że napisałeś go sobie od tak, bo ja i tak w to nie wierzę. xD
    Wkurza mnie takie... mieszanie stylów. Raz piszesz takim górnolotnym językiem, a kolejne zdanie jest jakby wycięte ze współczesnej gazety.. Normalnie tego nie zauważam, ale piszesz świetnie i przy czytaniu takiego dobrego tekstu moja podświadomość wyłapuje wszystko, nawet jakiś zbłąkany przecinek. Niestety, tak już mam. ;D
    Nie chcę Ci tu słodzić (chociaż i tak już to zrobiłam ;p), mogę tylko dodać, że tekst jest bardzo dojrzały jak na twój młody wiek i płeć (nie, żebym coś miała do chłopaków ;D) i mam nadzieję, że z tym blogiem wytrwasz do końca. ;)
    Pozdrawiam,
    Fioletoowa
    P.S. Ten komentarz nie ma ładu i składu, bo już jest późna godzina, ale kij z tym. xD
    P.S.2Mój ask: http://ask.fm/fioletoooowa
    Wcześniej pisałam z anonima, bo normalnie nie podaję swojego aska, ale on praktycznie powstał na potrzeby bloga i z nudów (nie mam co robić ze swoim życiem ;p), więc jakbyś chciał pogadać o blogu, pisaniu, czy wyżyć się na kimś, to śmiało. ;3
    P.S.3 Ja też często w książkach wolę tych "złych", więc wszystko z tobą w porządku. ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz z czego być dumnym. Zdecydowanie ten rozdział zainteresował mnie najbardziej ze wszystkich. Oczywiście wszystkie są genialne, ale ten powalił na kolana. Chyba zaczynam się powtarzać. -.- Ale cóż, prawda jest taka, że coraz bardziej się zachwycam.
    Pozdrawiam,
    Raven

    OdpowiedzUsuń
  12. Ogólnie to ta powieść jest świetna i czekam na więcej.
    Mam nadzieję, że kiedyś ją wydasz ;3
    Co do fabuły to się troszkę gubiłam w postaciach, ale przeczytałam opis bohaterów i od razu lepiej.
    Jestem bardzo ciekawa jak postąpi Lucy i jaką rolę odegrają inne postacie.
    Podsumowując;
    Nie obijaj się tylko pisz bo się niecierpliwię o następny rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  13. mógłbyś zostać moim mężem albo synem;D kocham twojego bloga...♥

    OdpowiedzUsuń
  14. No więc.. Ten że rozdział jest według mnie najlepszym.. ;) Niby mało się dzieje, ale to mało jest czymś wielkim. Czymś, co może nas także kiedyś spotkać, no ale raczej w trochę innej postaci.. Kiedy ktoś zacznie kopać pod nami dołki..
    Przy tym rozdziale o mało co się nie popłakałam.. Tak się zrobiło mi żal Lucy.. Jestem bardzo ciekawa co dalej będzie z jej losem.. Jak to wszystko się potoczy.. Co się stanie z Doris.. Czy Lucy nadal będzie w Hogwart'cie.. No cóż.. zostaje mi czekać.. :) ~K.

    OdpowiedzUsuń
  15. przepraszam że to napiszę i nie uznaj tego jako coś złego... weź rusz swój szanowny tyłeczek i wrzuć następny rozdział, bo niszczysz mi życie człowieku!!!x.x wczoraj czytałam wszystko od początku, ale cały czas w głowie mam tylko "Lucy, wilkołak, wredna dziewczyna, Alex... " itd. czuję się tak jakby skończyła się moja ukochana książka, a teraz nie mogę doczekać się następnej części...
    oto były moje przemyślenia, takie tam pierdoły, co nie zmienia faktu, że świetnie piszesz... ;] dziękuję ci za tego bloga;*
    ~D.

    OdpowiedzUsuń
  16. Hhhmmm... to ciekawe, że chłopak pisze bloga w takim stylu. No cóż- tylko tak trzymać. Ale zrezygnowałam bym z napisu CZYTASZ=KOMENTUJESZ. To niegrzeczne.

    OdpowiedzUsuń
  17. JESTEŚ MOIM FANFICKOWYM MISTRZEM.
    To tyle, amen.

    OdpowiedzUsuń
  18. Więc... po przeczytaniu tego rozdziału aż jestem zła na mój telefon, że nie pokazywał mi rozdziałów od VIII - XI. Podoba mi się sposób w jaki to piszesz... taki profesjonalny (zupełnie inny od tego komentarza :P) Lubię czytać FF, bo pozwala mi na spojrzenie na świat HP innej perspektywy. Tutaj ta perspektywa jest... genialna. W każdej książce musi być "zły charakter", a Doris to jest idealny zły charakterek :). Czekam na kolejne rozdziały :3

    OdpowiedzUsuń