sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział IV


Dni do zbliżającego się szlabanu u Snape'a zbliżały się nieubłagalnie, a Lucy nie mogła nic na to poradzić. W jej głowie wciąż kłębiły się, niczym chmura, najczarniejsze myśli i najgorsze scenariusze. Nie wiedziała, o której będzie szlaban, ale podejrzewała, że Mistrz Eliksirów zaplanował karę przy świetle księżyca. Nie miała, co prawda argumentów, ale przypuszczała, iż Dumbeldore komuś powiedział o jej problemie. Komuś, czyli Snape'owi. Ostatnio dziewczyna zauważyła ich, jak chodzili po błoniach i rozmawiali o czymś zaciekle. Obaj wyglądali na przejętych sytuacją. Jeśli dyrektor miałby komuś zdradzić tajemnicę, to właśnie jemu. Nie powinien opowiadać o sekretach uczniów, ale to w końcu nie jest kłopot, jak niedogadywanie się z nauczycielem, tylko poważniejszy problem, jest wilkołakiem. Dlaczego, kiedy staramy się zachować coś w tajemnicy, wychodzi to na jaw prędzej, niż sobie tego zażyczymy? Myślała Lucy przy każdej większej komplikacji.
Po dniu, kiedy dziewczyny stoczyły bójkę, nastał kolejny, wietrzny dzień. Lało jak z cebra, niekiedy dało się zauważyć początki srogiej zimy, przez rzadko spadające, białe płatki śniegu. Uczniowie zaczęli marznąć na dziedzińcu i w chłodnych lochach, tam gdzie zimno dmuchało w uszy i nos. Pierwszoroczniaki zaczęli chorować, jak i również starsi uczniowie. Niektórzy po prostu udawali, by zerwać się z lekcji i zapomnieć o nawale zajęć i testów semestralnych. Lucy, która aż dygotała ze zdenerwowania, szła własnie chłodnym korytarzem, zmierzając do gabinetu Snape'a. Chciała przekonać nauczyciela eliksirów, do przełożenia kary, chociażby na dziś. A jeśli okaże się, że szlaban odbędzie się w nocy, Lucy nie będzie wiedziała, co robić. Uciec z Hogwartu? Nie zjawić się na stanowisku i spędzić noc w towarzystwie koleżanek z dormitorium i poduszek?
Lucy właśnie szła po schodach, a jej czarne jak węgiel, kręcone włosy rytmicznie uderzały w jej plecy. Jej niebieskie oczy wciąż wędrowały od obrazu do obrazu. W świecie magii obrazy ruszają się i mogą przeskakiwać do innych płócien. Mogły się nawet odzywać, do czego Lucy nigdy nie mogła się przyzwyczaić, bo mieszkała w świecie niemagicznym, świecie mugoli. Tak bardzo chciała żyć w tym świecie, gdzie nigdy nie możesz wiedzieć, co cię czeka. Spędzać czas wśród czarodziejów, latać na miotle...
Jej rozmyślania przerwał mocny uścisk na ramieniu.
- No proszę, proszę - odezwał się chłodny głos za Lucy, która odwróciła się i ujrzała Doris, Śizgonkę, z którą stoczyła bójkę w Wielkiej Sali. - Co mała Lucynka robi sama, tak wcześnie rano? - spytała jadowicie, a na jej twarzy zawitał dawny, podejrzliwy uśmiech.
- To nie sąd, nie muszę ci się zwierzać - odpowiedziała i potrząsnęła ramieniem. Już miała odejść, kiedy Doris złapała ją za szatę i pociągnęła. Lucy rozpaczliwie machała rękoma, by złapać równowagę i nie spaść na dół.
- Nie myśl, że ci odpuszczę. Spójrz na moją twarz - powiedziała i pokazała jej zaczerwienione miejsce na policzku. - Widzisz to, ty zdziro? Nie zeszło, a pani Pomfrey powiedziała, że nie zejdzie. Nie wiadomo, co mi się stało.
- Puść mnie! - warknęła Lucy, kiedy dziewczyna jeszcze raz pociągnęła ją za szatę i dziewczyna, by nie upaść, złapała się poręczy.
- Podobno ślady po uderzeniach na całe życie zostawiają wilkołaki - ciągnęła dalej. - Choć wątpię, że ty nim jesteś. Chociaż jesteś owłosiona, tak jak wilkołak. - Lucy zamurowało. Czy to, co ona mówi jest prawdą? Jeśli tak, to obawy dziewczyny mogą się sprawdzić. Nauczyciele się dowiedzą.
- Tak, jasne, jestem wilkołakiem - odpowiedziała sarkastycznym tonem, ale w jej głosie dało się usłyszeć nutkę przerażenia. - Wiesz co? Zrób nam przysługę i idź stąd.
- Z chęcią - warknęła Ślizgonka i odeszła, ale na pożegnanie jeszcze raz szarpnęła za szatę. Kawałek materiału oderwał się i spadł na kamienne schody. - Ale pamiętaj...
- Idź! - wrzasnęła Lucy i nie schylając się po kawałek materiału, pobiegła na czwarte piętro, do gabinetu Snape'a.
Kiedy stanęła przed drewnianymi drzwiami, wciąż powtarzała w myślach, co miała powiedzieć. Najpierw grzecznie się przywitać, spytać i wyjść. To nie takie trudne, myślała. Zmieniła jednak zdanie po tym, gdy zapukała. Jej pewność siebie po spławieniu Doris, ulotniła się, jakby ktoś wciągnął ją wentylatorem. Drżała na całym ciele, a gdy usłyszała ciche "Wejść!" myślała, że zemdleje. Pchnęła drzwi i omiotła spojrzeniem pomieszczenie.
Był to chłodny, ciemny pokój pełen półek z wieloma słoikami, w których coś pływało. Wydzielały też okropny odór, który rozpowszechniał się szybko. Przy wejściu stały komody pełne najpotrzebniejszych składników do warzenia eliksirów, kufry z prywatnymi rzeczami Mistrza Eliksirów, a na końcu pomieszczenia stało olbrzymie biurko, za którym siedział Severus Snape we własnej osobie. Pisał coś zaciekle, a jego haczykowaty nos i długie, tłuste włosy zawisły o kilka cali nad pergaminem. Zamknął na chwilę czarne oczy, podniósł głowę i spojrzał na niebieskooką. Lucy miała wrażenie, że dociera do jej mózgu, by zobaczyć o czym myśli. Dziewczyna spanikowała i spróbowała zająć swoje zbuntowane myśli czymś innym. Uderzenie. Po chwili znowu zmieniła temat, bo cios za bardzo kojarzył jej się z jej wilkołactwem.
- Panno Smith, czy jest jakiś konkretny powód panny wizyty? - spytał Snape po kilku minutach ciszy, a Lucy spłonęły policzki.
- Ee...nie, to znaczy tak, ale....
- Jeśli nie, to wyjdź i nie marnuj mojego czasu. Mogłabyś też się przygotować na dzisiejszą lekcje, jakbyś to zrobiła to oszczędziłabyś mi katusze - powiedział swoim jadowitym głosem i ponownie opuścił głowę.
- Profesorze, ja chciałabym spytać o termin szlabanu. Czy mógłby pan prze...
- Przełożyć karę? - spytał Snape bez jakichkolwiek emocji. - Gdybym zawsze spełniał prośby innych, wylądowałbym na bruku. - Wstał z miejsca i przeciągnął firankę, nadając pomieszczeniu jeszcze większy mrok i tajemniczość.
- Tak, mogłabym ją odbyć dziś, jeśli ma pan czas. - Jej serce aż wyrywało się z piersi z przejęcia
- Nie. Za tydzień, o jedenastej, to moje ostatnie słowo. - Widząc otwarte usta Lucy, dodał - Smith, wytęż swoją rozczochraną głowę, i pomyśl, że nie tylko ty żyjesz sama na tym świecie. Poza tym, nie o to chodzi w metodach dyscyplinarnych.
Stukot butów, trzask drzwi, złośliwy uśmieszek na twarzy Snape'a.
Dla Lucy tydzień minął zaskakująco szybko. Śnieg padał częściej, Doris i banda zaczepiały ją przy każdym spotkaniu, koleżanki czarnowłosej z dormitorium coraz częściej się ze sobą spotykały, rozmawiając przy tym o Aleksie. Biały puch przykrył błonia i Hogwart, nie oszczędzając niczego. Jak na środek listopada, było bardzo zimno.
W dzień szlabanu, Lucy zamknęła swój dziennik z wierszami i odłożyła go do komody przy łóżku w dormitorium. Usiadła na łóżku i podciągnęła nogi pod kolana, tak samo, jak dokładnie miesiąc temu, również w dniu przemiany. Zrozpaczona spojrzała na zegarek. Była dziesiąta, za godzinę szlaban, za dwie przemiana. Nie mogło być gorzej.
Może udam, że zachorowałam, myślała, albo pójdę do łazienki.
Kiedy tydzień temu stała tutaj, miała pewność siebie mieszaną ze strachem. Teraz przeważał strach, a raczej śmiertelne przerażenie. Drżącymi rękoma dotknęła drzwi, a jej palce przechadzały się po ich szorstkiej powierzchni. Po chwili natrafiła na mosiężną kołatkę. Przez chwilę Lucy patrzyła się na wygrawerowanego węża na mosiężnym przedmiocie, później opuściła powieki i stała tak przez chwilę. Kiedy odczekała kilka cennych sekund, cała zdenerwowana podniosła kołatkę, i opuściła ją, a ta z cichym trzaskiem opadła. Cały Hogwart pogrążył się w śnie, nie było słychać ani jednego tupotu spóźnionych stóp, ani choćby pohukiwania sów. Cichy trzask, "Wejść!", łagodne skrzypienie drzwi, huk.
Serce Lucy próbowało się wydostać na mroczną powierzchnię, wyrywając się z jej piersi. Powolnymi krokami, z nogami jak z ołowiu, ruszyła w stronę Snape'a, który uważnie jej się przyglądał.
- Siadaj, Smith - widząc, że wciąż się mu przygląda dodał - ruszaj się, masz listę do sporządzenia. - Lucy podeszła do nauczyciela, sięgnęła po kałamarz oraz pióro i usiadła na wyznaczone przez Snape'a miejsce.
- Tutaj masz cały regulamin szkolny - powiedział i podał jej kilka arkuszy papieru. - Masz przepisać wszystko na nowy kawałek pergaminu, tylko postaraj się trochę, bo z twoich nędznych wypocin w wypracowaniach nie można niczego przeczytać.
- Ale po co? Wszystko jest ładnym pismem, nie ma plam...
- Widzisz to? - Pokazał jej małą kropkę, ledwie widoczną gołym okiem, w dolnym rogu ostatniej kartki. - Regulamin szkolny nie powinien tak wyglądać - powiedział cicho z mściwym uśmieszkiem na twarzy i odszedł do swojego biurka, pozostawiając Lucy samą, która aż dygotała ze złości. Czarnowłosa wzięła się za przepisywanie, cała w nerwach, kiedy zobaczyła, że Snape spojrzał na nią zdziwiony i podszedł do niej.
- Smith, po co wzięłaś różdżkę? Oddaj mi ją - zażądał i wyciągnął rękę, a Lucy, zła i zrozpaczona oddała mu swój mały skarb. Obserwowała przez chwilę Mistrza Eliksirów z ukosa, pochylając się nad pergaminem, a gdy zobaczyła, że Snape kładzie różdżkę w szufladzie biurka, wpadła w panikę. Nie wiedziała dokładnie po co ją wzięła. Jeszcze raz spojrzała w kierunku biurka i zobaczyła ciemnobrązową różdżkę nauczyciela, leżącą przy brzegu.
Minęło dwadzieścia minut, a Lucy zmieniła zdanie, że nie ma nic nudniejszego od lekcji historii magii. Przepisywanie reguł takich jak "Zakaz picia kremowego piwa na terenie szkoły", "Nie grać w wężową skakankę" i "Zabronione jest jedzenie czekoladowych bloczków na lekcjach" było jej najnudniejszym przeżyciem w Hogwarcie, ale i tak sekundy płynęły bardzo szybko. Lucy czuła się jak w przyśpieszonym filmie, wszystko działo się szybciej. Każdy najmniejszy ruch ręki, ciche stęknięcie, wszystko.
Czarnowłosa spojrzała przez okno. Szare, błyszczące niebo zasłaniały rzadkie chmury. Pojedyńcze gwiazdy lśniły jak diamenty, a drzewa w Zakazanym Lesie kołysały się w rytm łagodnego wiatru. Według Lucy zostało co najmniej piętnaście minut. Wpadała w panikę. Co będzie, jeśli przemieni się tutaj? W gabinecie Snape'a? Zaatakuje go, a potem zabije? Albo może Snape ją jakoś załatwi i odda do Świętego Munga?
- Panie profesorze, mogę do toalety? - spytała niewinnym głosem i uśmiechnęła się sztucznie do Mistrza Eliksirów.
- Był na to czas zanim tutaj przyszłaś - odpowiedział smętnie, nie spoglądając na nią. - Jeszcze godzina, wytrzymasz.
Dziesięć minut.
Lucy ogarnęła rozpacz. W jej oczach tańczyły już krople łez. Zamknęła oczy, przerywając przepisywanie i usłyszała kroki ciężkich butów, które powoli się do niej zbliżały. Snape odsunął krzesło i po chwili opadł na nie, najwyraźniej zmęczony.
- Nie ma sensu dłużej tego ciągnąć - powiedział nagle. - Jeśli myślisz, że ukrywasz swoją tajemnicę, to jesteś w błędzie. Nawet najgorszy uczeń domyśliłby się, że coś tu nie gra. Znikasz w pełnie księżyca, a po tym wracasz wykończona z licznymi ranami. A na dodatek te uderzenie panny White, tylko wilkołacza skóra zostawia tak wyraźne ślady. - Po słowie "wilkołacza" Lucy o mało nie zemdlała. Wstała i cichymi, pełnymi rozpaczy krokami podchodziła do biurka. Pięć minut. Odwrócony do niej plecami Snape, zapatrzony w niebo ciągnął dalej. - Mam tutaj Wywar Tojadowy, który zmniejszy ci cierpienia po przemianie i pozwoli ci zachować jasność umysłu. Trzeba go wypić tydzień przed przemianą, ale wypity przed też może zdziałać cuda.
- Pan nic nie wie... Nie wie pan, jak to jest żyć ze świadomością, że różnisz się od innych, że jesteś dziwadłem - powiedziała przypominając sobie słowa Amandy i obracając w ręku różdżkę nauczyciela. Po jej policzkach spływały słone łzy.
- Tu nie chodzi o to, kim jestem. Ważne jest twoje...
- Drętwota! - mruknęła cicho Lucy, a Snape'a odrzuciło do przodu. Uderzył głową o ścianę i znieruchomiał.
W tej chwili Lucy nie myślała o niczym innym, tylko o ucieczce. Rzuciła różdżkę w stronę nieprzytomnego nauczyciela i biegła w stronę wielkiego, na całą ścianę okna. Czuła, jak jej ciało ulega deformacji, ręce i twarz pokrywają długie, sztywne włosy, a oczy zmieniały się w czarne studnie bez dna. Rzuciła się na okno, potłuczone kawałki szkła wbijały jej się boleśnie w skórę, a ona sama opadała z czwartego piętra, powoli, w zwolnionym tempie, na twardą trawę. Po drodze, jej członki wydłużały się szybko przy towarzyszącym bólu, twarz przekształcała się w długi pysk. Próbowała nie krzyczeć, ale czy to możliwe? Czy ból da się zamaskować? Kiedy jej postać całkowicie zamieniła się w wilkołaka, zgrabnie, jak kot, wylądowała na cztery łapy. Stanęła na dwóch nogach i rozejrzała się. Później, zbawiona dźwiękami z lasu, pobiegła tam, nie myśląc już praktycznie o niczym...
_____________________________________________________________________
Uff, nareszcie nowy rozdział skończony. Przyznam trochę nieskromnie, że dobrze mi wyszła ta notka, oby było takich jak najwięcej. Do wszystkich, którzy chcą mi wypomnieć, że gabinet Snape'a nie znajduje się na trzecim piętrze. Specjalnie zmieniłem ten fakt na potrzeby opowiadania. 
Mam nadzieję, że się podobało. 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ.

24 komentarze:

  1. Boskiee *.*
    Wiedziałam, że Snape będzie o tym wiedział, że Lucy jest wilkołakiem.
    Piszesz coraz lepiej. :3
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początku nie chciało mi się czytać tego długiego rozdziału, ale w końcu przeczytałam go jednym tchem. Ogólnie to podoba mi się wszystko, co napisała osoba, którą lubię. Więc możliwie, że jestem subiektywna. Podoba mi się bardzo Twój styl pisania. Do tego bardzo fajny pomysł. W niektórych momentach brakowało mi jakiś słów i wydawało mi się wtedy, że masz problemy z ich doborem. Jednak mimo wszystko to jeden z moim ulubionych ff ;) Pisz dalej, czekam na następny rozdział :)
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie *.* Będę wpadać częściowej

    OdpowiedzUsuń
  4. W Snape'a Drętwotą? Oooo to sobie nagrabiła.
    Trochę zabrakło mi Aleeeeexa :( Chciałoby się już czytać o ich przypadkowych spotkaniach itp. xD
    "(...)Dlaczego, kiedy staramy się zachować coś w tajemnicy, wychodzi to na jaw prędzej, niż sobie tego zażyczymy?"- bardzo trafione słowa :D Spodobał mi się ten fragment ;)
    Zauważyłam kilka nieistotnych błędów, ale jak to już wspomniałam, nie są zbyt istotne xD
    Oby tak dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie piszesz xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początku zaznaczam, że cały mój komentarz to tylko sugestia. Nie bierz sobie tego do serca i nic nie zmieniaj jeśli nie chcesz c:
    Jest fajnie, tylko że pojawiło się kilka błędów, dwa zdania tak mnie kłują, że pozwolę sobie przytoczyć i poprawić.
    [...]Pierwszoroczniaki zaczęli chorować, jak i również starsi uczniowie.[...]
    Całe zdanie jest źle ułożone, proponowałabym coś w rodzaju "Pierwszoroczni, jak i starsi uczniowie (wkrótce) zaczęli chorować", jeśli bardzo zależy Ci na wyodrębnieniu grupy pierwszoroczniaków. Jeśli nie to możesz napisać też po prostu "Wszyscy uczniowie zaczęli chorować", czy coś w tym rodzaju.
    [...]Kiedy tydzień temu stała tutaj, miała pewność siebie mieszaną ze strachem.[...] 'miała pewność siebie mieszaną ze strachem', ten fragment jest trochę nielogiczny, chyba lepiej byłoby napisać "była pewna siebie, ale i przestraszona", lub coś w tym rodzaju.
    Tak poza tym to jest parę powtórzeń i tak dalej, ale no. Dobra robota, czekam na następne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisssttttteeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee <3 /Natka

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie piszesz, kocham tę historię.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie piszesz *.* Ja od Patki (musiałam to napisać :*)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobrze, dobrze. Kilka powtórzeń, ale mi się na prawdę podoba

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobra postanowiłam i ja Ci skomentować rozdział. A uwierz ja komentuję rzadko, więc Twój wpis musiał mi się spodobać. To teraz się rozpiszę.
    Wiesz już, że ja u Ciebie nie umiem znaleźć błędów. Wydaje mi się, że piszesz, aż za dobrze, bo nie umiem nic znaleźć. Dobra zauważyłam kilka powtórzeń (to taka motywacja :3). Ogółem lubię postać Lucy to taka pozytywna osóbka. I to co zrobiła niezłe. Tak akcja z drętwotą w Snape'a był genialny. I widać tu charakterek bohaterki. Obyś pisał tak dalej. Czekam na kolejny rozdział przedpremierowo :*

    OdpowiedzUsuń
  12. "Dni do zbliżającego się szlabanu u Snape'a zbliżały się nieubłagalnie" - sam początek, a spowodował na mojej twarzy kpiący uśmieszek. Muszę przytoczyć, bo raz, że zabawne powtórzenie, to dwa, że nie ma słowa "nieubłagalnie" xD Nieubłaganie, mój drogi.^^
    Bardzo się cieszę, że lubisz moje komentarze, teraz to Ty mnie zmotywowałeś do ich pisania :D Mam tylko nadzieję, że nie staną się kiedyś dłuższe od Twoich notek. Co więcej, zgodzę się z Tobą - dobrze Ci wyszła ta notka (; Miło się czytało, ładne opisy, zarys wszystkiego. W niektórych momentach się gubiłam, nie wiedziałam do końca, co się dzieje, ale umiejętność ładnego opisywania takich zdarzeń przychodzi z czasem, trzeba pisać, aby coś z tego było. Tutaj zgodzę się też z komentarzem Dory pod poprzednim rozdziałem - czytaj więcej książek. Nie tylko rozszerzysz sobie słownictwo, ale i wejdą Ci do głowy jakieś sformułowania, związki słowne, etc., które będziesz później wykorzystywał, niemal mimowolnie. Nie bój się, nie będziesz kopiował czyjegoś stylu, po prostu będziesz wyrabiał swój, coraz lepszy, takie sformułowania do niego wplątując.
    Co mi się jeszcze rzuciło w oczy: "Dla Lucy tydzień minął zaskakująco szybko. " Przeskok w czasie powinien być jakoś zaznaczony, graficznie, no nie wiem, odstęp, gwiazdka, cokolwiek. Ładniej to wygląda, ale przede wszystkim lepiej się czyta, bo człowiek wie, że powinien się na chwilę zatrzymać, a nie lecieć dalej tym samym tokiem myślenia.
    Co do fabuły, niewiele mam do zarzucenia. Scena na schodach dobrze opisana, dialog może nie był najwyższych lotów, ale do przyjęcia :D Nie będę już się kłócić z takim faktami, jak to umiejscowienie gabinetu Snape'a, nie wiem też, jak jest z tymi śladami po uderzeniu wilkołaka. Nie o to chodzi. Jeśli to Twój pomysł, to dobry (; Oczywiście do przewidzenia było to, że Snape będzie wiedział, w końcu to człowiek nietoperz, on wie wszystko. Szlaban jak zwykle nudny, za to plus, i ta jego wredna drobiazgowość <3 Myślę jednak, że jako doświadczony nauczyciel nie dałby się tak łatwo podejść piętnastolatce. No i też mi się wydaje, że jednak Dumbledore powinien na samym początku poinformować nauczycieli o tym, że uczą wilkołaka. To jednak dość istotna wiadomość, a przecież mógłby dziewczynie pomóc, choćby właśnie tym, że Snape przygotowywałby jej eliksir. No i mogliby ją jakoś chronić przed innymi uczniami, tzn., aby tamci się nie dowiedzieli. O.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, znowu kochany, długi komentarz <3. Nie to, że zwalam winę na Dorę, która sprawdza moje rozdziały, ale wydaje mi się, że poprawnie napisałem "nieubłaganie".
      Czytam aktualnie Stephena Kinga, który ma bardzo bogate słownictwo, według mnie, może od niego się czegoś nauczę. Jest też problem, bo przebywam aktualnie za granicą, gdzie nie mam możliwości pogłębiania swojej wiedzy literackiej, ani nie mogę się nauczyć szerszego słownictwa. Tak, jest polska szkoła, ale uczymy się tam takich "podstawowych" rzeczy, jak ja to nazywam. Jest ciężko, ale książki, nasi przyjaciele, mi pomogą :)
      Co do zdania "Dla Lucy tydzień minął zaskakująco szybko.", to tak, przyznam się do błędu. Nigdy nie używałem takich gwiazdek, ani niczego do pokazania "odstępu" czasowego, więc nie wiedziałem. Zmienię to.
      Ślad po uderzeniu był moim pomysłem :) Nie mogłem wymyślić niczego innego. Co do szlabanu: dziękuję <3 Uwierz, bardzo się starałem, a szczególnie w tym momencie.
      Dubeldore wie, tak jak napisałem we wcześniejszych rozdziałach. Nie rozpowiada tego, bo po prostu wie, że Lucy by tego nie chciała, a z resztą...co ja piszę?! Nie mogę przecież spojlerować XD
      Dziękuje i Tobie, i Wam wszystkim za komentarze, i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną dłużej, przynajmniej do następnego rozdziału :3

      Usuń
    2. Stephen King jest genialny! xD Polecam, polecam, bardzo polecam. Cóż, brak kontaktu z językiem może być naprawdę dużym problemem, tak mi się wydaje, sama nie miałam nigdy takiej sytuacji, ale życzę powodzenia! xD
      Odstęp jest oczywiście tylko moją propozycją, choć na większości blogów, z którymi miałam styczność, jest coś takiego zachowane, podobnie zresztą w książkach. Wydaje mi się to wtedy dużo czytelniejsze.
      No tak, Dumbledore wie, ale o ile się nie mylę, gdy Lupin się uczył, nauczyciele wiedzieli. To jednak kadra nauczycielska, która musi się opiekować uczniami, a żeby móc o nich odpowiednio zadbać, powinna wiedzieć jak najwięcej. No ale, to już Twój wybór, mam nadzieję, że jest Ci to konieczne do rozkręcenia fabuły :D

      Usuń
  13. Ojej, jakoś teraz trafiłam na tego bloga, i jestem pod wrażeniem. Podoba mi się oryginalność tego opowiadania, a po przeczytaniu zżera mnie ciekawość co będzie dalej :)) Nie mogę się doczekać kolejnej notki, pozdrawiam =)

    OdpowiedzUsuń
  14. super, bardzn mi się podoba Twoje opowiadanie:) zapraszam na mój blog : http://www.serceniesluga29.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy będzie następny ;3 ?

    OdpowiedzUsuń
  16. Heeej, ale fajne ;3 Lece do nastepnego ^^

    OdpowiedzUsuń
  17. WIĘCEJ bo jak nie to ja Cię Czarek... zjem chociażby ^^
    Świetne ;* czekam na duuuuuuużo więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Właściwie, po namyśle, stwierdzam, że nie mam o czym pisać jeżeli chodzi o uwagi i rady, bo wszystko przede mną napisała Patrycja Burzyńska :< To smutne - nie mogę się wykazać jako czytelnik ;_; Może, jak będę już na bieżąco, uda mi się ją wyprzedzić i samej coś skrobnąć :)

    Naprawdę polecam robienie odstępów ;D Co do treści - coraz lepsza, choć nadal razi mnie gadanie Gryfonek non stop o Ślizgonie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Uwielbiam tego bloga!!! Piszesz cudne opowiadania :) W końcu coś innego niż jakieś beznadziejne paringi. Weny życzę !!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Zaczęłam płakać, tylko nie wiem czemu.
    Tekst 'zaplanował szlaban przy świetle księżyca' rozłożył mnie na łopatki <3 Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń