środa, 1 maja 2013

Rozdział VI


Źrenice gwałtownie wróciły do normalnych rozmiarów, kiedy postać uniosła obolałe powieki. Głowa, wciąż opuszczona i bezwładna, opierała się na piersiach. Ciepłe spodnie chroniły skórę przed przerażającym zimnem, a kalosze idealnie pasowały na dzisiejszą pogodę. Śnieg leżał dosłownie wszędzie.
Lucy powoli odzyskiwała dawny wzrok, wszystko nabierało ostrości, wszystko stawało się wyraźniejsze. Czarnowłosa czuła się inaczej, swobodniej.
Bo tak naprawdę było.
Unosiła się kilka metrów nad ziemią w Zakazanym Lesie. Nagie, wysokie drzewa częściowo osłaniały ją przed słońcem, które mimo tego raziło w oczy. Niebieskooka, mimo potwornego bólu stawów i mięśni, dynamicznie wymachiwała członkami. Próbowała opaść na dół, wtopić się w śnieg, złagodzić ból i choć na chwilę poczuć się jak normalny człowiek, normalna nastolatka, normalna istota... Po kilku nieudanych próbach, zrezygnowana pozwoliła wypłynąć łzom na żywy świat. Słyszała krew, przepływającą w uszach.
Cisza i krew - jedyne, co słyszała.
Krzyknęła. Bez odpowiedzi.
Nie wiedziała gdzie jest, nie pamiętała poprzedniego dnia. Jej twarz obficie krwawiła i, nie wiedzieć czemu, czuła, że w niektórych ranach tkwi coś ostrego jak... kawałki szkła.
Powoli do jej pamięci wtargały czarne wspomnienia z wczorajszego wieczoru.
Zaklęcie oszołamiające, a później wyskok z czwartego piętra na zimny śnieg... jako wilkołak. Ponownie skupiła się na otoczeniu i omiotła je wzrokiem. Krzewy oraz gęsto rosnące drzewa, śnieg, rośliny i różdżka? Z niedowierzaniem zmrużyła oczy. Tak, to jej różdżka, ciemnobrązowa, krótka.
Zawsze, kiedy nie potrafiła czegoś wytłumaczyć, chowała się w kąciku z pytaniami i myślała nad nimi.
Kto przyniósł tu jej różdżkę? I dlaczego unosi się w powietrzu?
Te, oraz inne pytania napływały do jej głowy niczym statki do portu.
Szelest liści i trzask łamanych gałęzi za jej plecami. Ktoś, lub coś, stoi za nią na dole.
Próbowała się odwrócić, ale nie mogła. Żadne drzewo nie było w jej zasięgu, nie mogła się odepchnąć.
Teraz do jej uszu dotarł inny dźwięk. Wiedziała już, że ktoś próbuje ją zaskoczyć. Zmysły jej to podpowiadały.
Jeden krok,
dwa kroki.
Lucy dyszała ciężko, ale nie odezwała się słowem. Kręcone, czarne, oblepione brudem włosy powiewały na lodowatym wietrze. Strach to jedyne słowo, jakim można opisać uczucia dziewczyny. Zapomniała o rozdzierającym bólu.
Centaur?
Nie, nie było słychać warczenia, tylko ciche kroki.
Lucy, drżąca na całym ciele, pochyliła maksymalnie głowę i spojrzała na dół. Kroki ucichły. Dziewczyna miała wrażenie, że widzi kontury białej postaci.
Kontury poruszyły się spokojnie, postać uniosła głowę, a po chwili Lucy zobaczyła żywe, jasnoniebieskie oczy, ukryte za okularami połówkami na długim, krzywym nosie. Starzec miał pomarszczoną twarz.
- Dzień dobry, Lucy - rzekł Dumbledore i opuścił głowę. Przeszedł kilka metrów powolnym krokiem, ukląkł na jedno kolano z towarzyszącym trzaskiem, podniósł czekoladową różdżkę dziewczyny, wstał i popatrzył na czarnowłosą, zupełnie otępiałą. - Pozwolisz, że użyję twojej różdżki? - spytał potulnie, a Lucy pokiwała głową na znak zgody. Kilka szarawych strumyków światła wypłynęło energicznie z cisowego drewna, a Lucy powoli, centymetr po centymetrze opadła na biały puch.
- Wybacz roztrzepanemu staruszkowi, który zapomniał zabrać różdżkę. Czasami pamieć szwankuje bardziej, niż siła fizyczna - dodał i żartobliwie naprężył mięśnie w przedramieniu. Lucy zaśmiałaby się, ale, zważając na sytuację, nie było jej do śmiechu.
Podobno cisza staje się niezręczna po kilkunastu sekundach. Jeśli tak, to jak nazwać kilkuminutową ciszę, gdzie jeden z osobników bawi się śnieżką, a drugi patrzy błagalnym wzrokiem na drugiego?
- Ja...ja nie chciałam, żeby tak wyszło! - rozpłakała się nagle dziewczyna. - Niech mnie pan tam nie wysyła, nie chcę tam wracać...do...
- Do sierocińca? - podpowiedział jej Dumbledore, a dziewczyna skuliła się na sam dźwięk tego słowa. Zaniosła się szlochem. Po chwili poczuła chude ręce na ramieniu. Spojrzeli sobie w swoje niebieskie oczy. Mimo upływu lat, w oczach dyrektora było widać młodzieńczy blask i chęć do życia.
- Dlaczego miałbym to robić, Lucy? Na ludzi spada wiele chorób i nędz, ale to nie oni wybierają, to okrutny los - widząc liczne poranienia na twarzy dziewczyny, dodał. - Nie sądzisz, że trzeba coś z tym zrobić? Tym zajmę się ja, a resztą Pani Pomfrey, która będzie na ciebie czekać w skrzydle szpitalnym z ciepłym łóżkiem i kubkiem gorącej czekolady.
- Więc... więc nauczyciele wiedzą?
- Oczywiście, że tak, moja droga. Zabrzmi to troszkę nieskromnie, ale my, dorośli, wiemy więcej od was, uczniów.
- To dlaczego nie miałam łatwiej? - spytała, skarżąc się z nutką złości w głosie. Po chwili dotarło do niej, co powiedziała i natychmiast spłonęły jej policzki, przybierając barwę dojrzałych czereśni.
Dumbledore odpowiedział na tę uwagę chichotem.
Kiedy Lucy była opatrywana, nie wiedziała, co ma powiedzieć. Czy od tej pory jej życie w Hogwarcie się zmieni? Czy Snape od czasu ataku stanie się jeszcze bardziej nieprzyjemny w obyciu?
- I gotowe - powiedział Dumbledore, oddając różdżkę prawowitej właścicielce. - Jeśli Pani Pomfrey zauważy źle opatrzoną ranę, to powiedz jej proszę, że to nie ja. - Uśmiechnął się
- Oczywiście - odwzajemniła uśmiech.
- Nie masz nic przeciwko temu, by wrócić? Bardzo tu zimno, a ja mam tylko tę białą szatę. - Jego równie śnieżnobiała broda jak i włosy były w tym samym kolorze. Teraz dziewczyna wiedziała, dlaczego go nie zauważyła. W pewnym momencie myślała, że twarz i ręce dyrektora lewitują.
- Chodźmy - rzekł.
Ruszyli, stawiając duże kroki, by przedrzeć się przez puszczę i biały puch sięgający do kolan. Za każdym razem, kiedy Lucy patrzyła na nogi starca, wydawało jej się, że kuleje. Dziewczyna obawiała się, że w czasie przemiany, to ona mu coś zrobiła.
- Panie profesorze. - Nie zważając na piekielny ból i piekącą skórę, szła dzielnie dalej za dyrektorem. - Jak znalazłam się na górze?
- Och, to krótka historia - odrzekł, brnąc przez las. - Kilka dni temu, Severus poinformował mnie o szlabanie, w tym dniu, kiedy rozpocznie się twoja przemiana. Nie pochwalałem tego. To mogło być bardzo niebezpieczne, a nawet zakończyć się śmiercią. - Nagle zmienił kierunek na wschód. Lucy słuchała go uważnie. - Dowiedziałem się też o godzinie kary. Nie ukrywam, byłem zły na Severusa. Próbowałem wynegocjować z nim inny termin, ale on uparcie twierdził, że będzie to wymarzona pora, zważając na okoliczności. - Pochylił się, uważając na gałęzie, a Lucy zrobiła to samo. - Tak więc wczoraj nie spałem, miałem w tym dniu ważną rolę do odegrania. - Dalej nic nie mówił, zupełnie, jakby zapomniał, że w ogóle rozmawiał. Czarnowłosa, czekając na kontynuację opowieści milczała. Kiedy po minucie ciszy nie nastąpił ciąg dalszy jego opowieści, ciekawość Lucy wzięła górę i zapytała.
- Ee... co dalej? - Jej policzki spłonęły ponownie.
- O, przepraszam cię bardzo - zachichotał. Wyglądało to tak, jakby na poważnie zapomniał o konwersacji. - Na czym skończyłem? No tak, rola... Myślałaś kiedyś o wilkołakach w Hogwarcie? - spojrzał przez ramię na Lucy, a ta pokiwała głową. - Nie jesteś jedyna. Kiedyś gościliśmy tutaj pana Remusa Lupina, przyjaciela Jamesa Pottera. - Lucy otworzyła usta ze zdziwienia, a później opamiętała się i zamknęła je. - Nie powinienem tego mówić uczniom, ale to specjalny wypadek. No więc, w czasie przemiany ukrywał się we Wrzeszczącej Chacie, w Hogsmeade. Później ci o tym opowiem. - Dziewczyna próbowała łapać słowo po słowie, ale musiała również uważać na otoczenie, w końcu jest w puszczy pełnej potworów. Przynajmniej był z nią Dumbledore, dzięki niemu czuła się pewniej.
- Za pomocą czarów, ja i Severus mieliśmy cię przetransportować właśnie tam. Niestety, nie wyszło - zamyślił się.
Słońce świeciło, rzucając na towarzyszy blade, pomarańczowe stróżki światła. Mimo tego, było bardzo zimno. Równie lodowaty wiatr poruszał koronami drzew oraz śnieżną szatą Dumbledore'a. Puchowa kurtka i ciepłe spodnie ocieplały jej skórę, ale i tak było jej zimno.
Właśnie, pomyślała, skąd mam te ubrania?
- Proszę pana - zaczęła. - Nadal nie rozumiem jak znalazłam się na górze?
- Znalazłem cię i umieściłem kilka metrów nad ziemią dzięki twojej różdżce. - Przeskoczył kłodę i zgrabnie wylądował po drugiej stronie. - Nie gniewasz się, że ją pożyczyłem?
- Nie, panie dyrektorze. - Spojrzała przed siebie i zmrużyła oczy. Z daleka zobaczyła zarys baszt i wież Hogwartu. Z mieszanymi uczuciami pomyślała o nauczycielach.
Czy będzie tak jak dawniej?
- Proszę pana, skąd mam te ubrania? - zapytała w końcu, potykając się o korzenie wystające z ziemi.
- Nie mogłem przecież pozwolić, byś zmarzła na mrozie - uśmiechnął się, a Lucy poczuła falę sympatii do niego. - Hogwart już niedaleko, ale teraz ja mam do ciebie pytanie, Lucy.
- Tak, panie dyrektorze?
- Dlaczego nie chciałaś pomocy innych? - Odwrócił się w stronę dziewczyny, a ta, spłoszonym wzrokiem spojrzała na Dumbledore'a. Uderzył w sedno.
- Ja... nie wiem. - Była to najczystsza prawda. To pytanie męczyło ją cały czas.
- Nie bój się pomocy innych, Lucy. Czasami nie wiemy komu ufać, ale czasami też trzeba się ugiąć i pozwolić innym sobie pomóc.

* * *

Kiedy stanęli na granicach błoni, Lucy nie wiedziała, co ma myśleć. Bała się przyszłości. Łzy tańczyły w jej niebieskich oczach, a ból stawał się nieznośny. Zaczęło się ściemniać.
- Tutaj cię zostawię, muszę omówić coś z Hagridem. Idź prosto do skrzydła szpitalnego, Poppy będzie wiedziała, co robić. Dasz sobie radę? - spytał i cofnął się kilka kroków.
- Tak, chyba tak - odwróciła się, ale Dumbledore'a już nie było.

* * *

- Lucy! - krzyknęły na raz Heather i Anastasia, kiedy tylko przekroczyły próg drzwi w skrzydle szpitalnym.
- Cicho! - ryknęła pani Pomfrey z wściekłością. Obudzicie cały zamek. Macie dziesięć minut, ani sekundy dłużej. - Kobieta opuściła salę, Anastasia pokazała jej język i razem z Heather podeszła podnieconym krokiem do siedzącej na łóżku Lucy, która czuła się już dużo lepiej. Rany na jej twarzy całkowicie znikły, a włosy, dokładnie już umyte, zostały spięte w koński ogon.
- Dumbledore już nam powiedział... - zaczęła Heather z rozpaczą w głosie.
- Że...? - zapytała sarkastycznie Lucy. Była śmiertelnie przerażona, ale zachowała dawny wyraz twarzy i zimną krew. Jak Dumbledore mógł rozpowiadać jej tajemnice uczniom? Niczego się dziś nie nauczył? W dziewczynie zbierała się wściekłość.
- Lunatykujesz - dokończyła Anastasia i pokręciła głową.
Czarnowłosej odjęło mowę. Fala empatii zniknęła.
- No... tak... - Jej ręka powędrowała do oczu i teatralnym gestem udała, że ściera łzę. Przyjaciółki zaśmiały się cicho.
- Nie zgadniesz, co się dziś stało - powiedziała Heather, a Anastasia zachichotała jak mała dziewczynka.
- Flitwick urósł? - spytała żartobliwie, a dziewczyny znów zaśmiały się cicho.
- Alex Huthorne zerwał z Panią Owsiankówną. - Od incydentu na śniadaniu, Heather i Anastasia właśnie tak nazywały Doris. Lucy rozbudziła się całkowicie.
- Nawet nie wiedziałam, że byli razem - rzekła i spojrzała w czekoladowe oczy Anastasii. Widać było, że jest szczęśliwa. - Coś jeszcze?
- Rozpoczyna się na "A", a kończy na "X" - zagadnęła dziewczyna o kasztanowych włosach, a Heather spojrzała na nią z zazdrością. - Mamy już zarezerwowane najlepsze miejsca w pokoju wspólnym, więc kiedy wrócisz ze szpitala, opowiem ci każdy szczegół naszego pocałunku. - Rozpromieniła się bardziej i westchnęła zadowolona. Lucy poczuła nienawiść do całego świata.
______________________________________________________________
Rozpieszczam Was, dałem rozdział dwa dni przed piątkiem :3 Wiecie co? Mam mieszane uczucia do tego rozdziału. Próbowałem stworzyć taką "atmosferę", kiedy to Rowling pisała dialogi pomiędzy Dumbledorem, a Harrym, ale nie wiem, czy mi się to udało. Tak czy inaczej, zapraszam do czytania :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

23 komentarze:

  1. Uhuhuhu <3
    Bardzo podoba mi się ten rozdział, gdy coś piszesz nigdy nie jest nudno. Lubię czytać twoje opowiadania <3
    Wydaje mi się, że udało Ci się stworzyć ten klimat. Dumbledor nie jest postacią zwykłą i banalną. Uważam, że udało Ci się oddać jego osobowość.
    Czekam na więcej!
    Krótko coś mi wszyło, ale myślę, że nie masz mi tego za złe :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo! Ale to właśnie do tego zmierza dobry bloger ;) Bardzo mi się podoba twój blog i ten rozdział jest najlepszy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, fajnie ^^ Atmosfera bardzo Ci się udała

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahhh... Cudnie napisane.
    Błędów nie wyłapałam, może procz kilku dialogowych, gdzie gubisz "-" np.
    "- Cicho! - ryknęła pani Pomfrey z
    wściekłością. Obudzicie cały zamek.
    Macie dziesięć minut, ani sekundy
    dłużej. - Kobieta opuściła salę (..)"
    Przed "Obudzicie" powinien być myślnik, ale to tak małe niedopatrzenie, że aż wsyd mi wytykać ;P.
    Ogólnie wszystko ładnie, wspaniale i estetycznie napisane, co mi się niesamowicie podoba.
    Co do Twojej dopiski pod notą - Dumbledore wyszedł Ci cudownie. Kocham dyrcia i wszystko co z nim związane, lecz rzadko kiedy można znaleźć tak fajnie zrobioną z nim sytuacje - Za to Ci dziękuję!
    Twój ff właśnie szerokim łukiem omija zakładkę "żałosne, denne, nie dotykać", przechodzi obojętnie obok "na nudę" i ląduje w "Koniecznie do przeczytania!"
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
    I życzę nieskończonej Weny
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Lucy...
    Bezbłędnie przedstawiłaś postać Dumbledore'a. Doskonały rozdział <3
    Więcej nie napiszę- rodzice. Ale wiedz, że gdybym mogła, to cały komentarz byłby jedną wielką pochwałą. Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty rozdział. Bardzo mi się podoba. A sytuacja między Lucy a Dumbledorem świetna! Jestem ciekawa jak to wyjdzie z tym chłopakiem ;x Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny, Kate. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Twój blog jest świetny. Przeczytałam wszystkie rozdziały w dzień odkrycia go i nie mogę się doczekać następnego. Jestem ciekawa co będzie z tym Ślizgonem. Masz talent do pisania. Życze weny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dumbledore jest taki... Rowlingowy :3
    Czytając ten rozdział czułam się, jakby pisała to sama Rowling!
    Ten rozdział to prawdziwa wisieńka na torcie :)
    Najlepszy blog, nie ma co. ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne<3
    teraz będę miała obsesje na punkcie czytania tego ;)))

    OdpowiedzUsuń
  10. KC <3 tyle rzeknę... no i opowiadanie rzecz jasna ;) Nic dodać nic ująć...
    Fabuła z Dumbledore'm jest świetna ;P Czekam na część dalszą ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. CUDOWNE! Zakochałam się w tym blogu, koniecznie go kontynuuj.
    Czekam na następną część. <3
    Świetne, nie wiem co więcej powiedzieć.
    KOCHAM! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten blog jest genialny xD
    Czekam na nn :p

    OdpowiedzUsuń
  13. Jest poprostu swietny :) :) Czytam na biezaca i dalej bede czytala. Nie moge sie od niego oderwac. Swietne opisy i bardzo dobre wczucie sie w postac. Mi sie bardzo podoba, i napewno bede tu na biezaca. Zapraszam do mnie: http://zmienionamiona.blogspot.com/ :) /Loony

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nominowałam Cię do Versatile Blogger Award ;) Więcej info u mnie
    http://to-be-oneself-forever.blogspot.com
    ~Smile

    OdpowiedzUsuń
  16. blog świetny : ) może mnie odwiedzisz ?
    http://mojcel-mojamisja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Fajny ten rozdział, nie można zaprzeczyć. Dobrze to ukazałeś, czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nominowałam cię do The Versatile Blogger. Po więcej informacji zapraszam do siebie: www.taboo-love.blogspot.com (:
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. totalna zmiana wyglądu bloga wyszła wspaniale! <3 jestem zakochana w Twoim opowiadaniu. Oczywiście-czekam na więcej.
    Jeśli dalej tak będziesz pisał, to zakocham się chyba i w Tobie... ;D

    OdpowiedzUsuń
  20. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger. Więcej informacji na http://shira-fanfiction.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  21. moim zdaniem jest to chuj8we. Dziękuję i przepraszam jezeli cie to uraziło,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że Twój poziom właśnie ukazał się w tym komentarzu. On przynajmniej robi coś ze swoim życiem, coś więcej niż przeklinanie. Pozdrawiam cieplutko ;)

      Usuń
  22. Według mnie udało Ci się stworzyć taką właśnie atmosferę jak ta pomiędzy Dumbledorem a Harrym. Twoje dialogi profesora niosą taką dużą naukę i są bardzo mądre.... Coraz bardziej zaczyna mi się to opowiadanie podobać. Fantastyczny pomysł z tym, że główna bohaterka jest wilkołakiem ;)) Idę czytać dalej! :D

    OdpowiedzUsuń