sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział XI

Czarna postać dotknęła ją zgniłą dłonią. Poczuła, jak jej ciało drętwieje.

*

Czy może być coś piękniejszego od rodziny zasiadającej do stołu wigilijnego? Godziny poświęcone na gotowanie przepysznych dań, dekorowanie domu w różnorodne bombki, wstążki, lampki, strojenie choinki...
Tak, rodzina Smith właśnie przygotowywała się do obiadu. Mama, jak zwykle, krzątała się w kuchni, piekąc soczystego kurczaka oraz robiąc sałatkę. Tata trzymał na rękach córkę, kiedy ta zakładała gwiazdkę na szczycie żywej jodły. Dookoła unosił się zapach potraw oraz lasu, powietrze było ciężkie od pary i dymu.
Szczęśliwa rodzina mieszkała w jednorodzinnym domu, wynajętym od pana McCourtneya. Przeprowadzili się tu, kiedy Lucy miała zaledwie roczek i przy pomocy wesołego, przysadzistego pana Smitha zaczęła chodzić. Teraz czarnowłosa dziewczynka miała cztery latka, rozumie już więcej rzeczy, niż kiedyś, umie więcej słów, którymi dumnie się chwali i używa ich w momentach, kiedy nie są one potrzebne.
- Tato, wyżej! - zawołała, kiedy jej pulchna rączka nie mogła umieścić pozłacanej ozdóbki. Jej kaszmirowy sweterek raz za razem zaczepiał o szpiczaste gałązki, a burza włosów wplątywała się w nie. Była do tego przyzwyczajona, więc bez krzyku i płaczu wyciągnęła je i wreszcie umieściła gwiazdę na swoim miejscu. Zawyła z radości, a jej tata, kładąc ją na dywanie, uśmiechnął się i pochwalił ją. Podciągnął wiecznie spadające spodnie i usiadł w swoim fotelu, łapiąc się za masywny brzuch. Włączył telewizor, pocałował córkę w czoło i przełączył kanał na swój ulubiony, gdzie właśnie grali najsłynniejsze kolędy. Lucy wzięła gumową piłkę i rzuciła nią do przedpokoju, goniąc za nią, śmiejąc się po drodze i zabierając po drodze pluszowego misia leżącego na nieskazitelnie czystej podłodze. Cały dom był urządzony schludnie. Drogie meble zdobiły wnętrze, a żółte ściany nadawały wrażenia harmonii i stylu.
Smithom nigdy nie brakowało pieniędzy. Zawsze mieli czym opłacić rachunki, kupowali świeżą żywność, zabawki dla małej i zawsze starczało im na różnorodne przyjemności. W ich przypadku jedno nie wykluczało drugiego. Katie i Gilbert już w podstawówce byli duszami towarzystwa. Błyskali humorem i aż biła od nich inteligencja i mądrość, zaczerpnięte z życia. Jako starsi nastolatkowie zaprzyjaźnili się, a później szło już tylko z górki.
Lucy weszła do kuchni. Ściągnęła skarpetki, by nie poślizgnąć się na wypastowanej podłodze, podeszła do mamy i uścisnęła ją, dając o sobie znak. Ona przestała mieszać warzywa w sałatce, podniosła córeczkę i okręcała się z nią dookoła własnej osi w rytm muzyki, lecącej z nowiusieńkiego radia na parapecie. Obie śmiały się głośno, krzyczały radośnie, a później tańczyły, kołysząc biodrami. Kiedy napad nagłej energii ustał, dziewczyny zaśmiały się szczerze, a później usiadły na krześle. Relacje w tej rodzinie były nadzwyczaj dobre. Nie raz wyjeżdżali na wycieczki rowerowe lub chodzili na lodowisko. Często śmiali się bez powodu, a Lucy czuła łączącą ją z rodzicami silną więź
Matka wstała nagle i podeszła do komody, stojącej przy wejściu. Otworzyła najwyższą szufladę i wyjęła fioletowe pudełko owinięte różową wstążką. Mała dziewczynka zaciekawiła się obiektem i podeszła do rodzicielki, wyciągając rączkę, by dotknąć niewielkiej paczuszki. Pani Smith zawsze zauważała, że jej dziecko jest bardzo dociekliwe. Żeby uniknąć niepotrzebnego hałasu, postanowiła dać jej prezent od jedynego zaproszonego gościa przed Bożym Narodzeniem.
- Proszę, to dla ciebie. Kiedy spytałam się babci skąd to ma, powiedziała, że zrobiła... - Jej córka otworzyła wieko pudełka, a jej zaciekawiona mina nieco zbladła, a na jej miejscu pojawił się wyraz małego rozczarowania. W pudełeczku była wielka bransoletka, ale zdecydowanie była za duża na jej malutką rączkę, jakby specjalnie zrobiła ją na przyszłość. Była wykonana z czarnego, mocnego sznurka. Po przeciwległych końcach sznurka były przyczepione dwie beczułki. Pomimo prób mamy i Lucy, nie dało się jej otworzyć. Zrezygnowana Lucy otrzymała całusa od mamy i natychmiast pobiegła do swojego pokoju na górze. Z pewnym wysiłkiem weszła po schodach. Chciała wejść do swojego kącika, ale zauważyła piłkę leżącą koło szczebelek zamocowanych w poręczy.
Nagle Pani Smith usłyszała dzwonek do drzwi. Była prawie pewna, że to jej teściowa.
- Gil, pilnuj zupy! - zawołała i spojrzała w prostokątne lustro, stojące w holu. Jej twarz, pomimo lat, nadal zachowała swój dawny blask. Przenikliwe oczy o barwie oceanu skupiały się na otoczeniu. Brązowe, proste włosy sięgające bioder. Skromna suknia leżała na jej szczupłym ciele znakomicie, wyglądała w tym dniu naprawdę olśniewająco.
Otworzyła drzwi i uśmiechnęła się szeroko. Prawie natychmiast jej uśmiech zgasł, a na jej miejsce zawitał grymas przerażenia.
Mała Lucy nadal siedziała przy szczebelkach, a Pan Smith chwilowo wszedł w rolę żony, przyprawiał przepyszny czerwony barszcz.
- Gdzie ona jest? - wysyczał jej w twarz, rozszerzając szparki, które miał zamiast nosa. Kremowobiała skóra odbijała światło padające z żarówki. Łysa czaszka miała na sobie kilka lodowatych płatków śniegu, które natychmiast topiły się w cieple domowym. Wysoka kobieta cofała się małymi kroczkami, nie odzywając się ani słowem. Chciała krzyczeć, wymachiwać rękoma, by wszyscy ją zauważyli, ale nie mogła narażać rodziny.
Teściowa ostrzegła ją, kto to jest.
Wymawiała to imię z grozą, ale siliła się na buntowniczy ton głosu.
Próbowała po sobie nie poznać, jak bardzo się boi. Przecież co mugol może wiedzieć o czarnoksiężniku. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, żaden normalny człowiek nie wygląda tak jak on.
- Powiedz mi, gdzie ona jest, a oszczędzę ciebie oraz twoją nieszczęsną rodzinę - wypluł te słowa, jakby czekał na to od dawna. Gdy jednak kobieta nie odezwała się słowem, coś huknęło, strzeliło zielone światło, a Pani Smith padła na linoleum z otwartymi oczami i lekko rozchylonymi wargami. Wygląd miała ten sam, ale jej wnętrze nie okazywało żadnego ruchu.
Katie nie żyła.
- Kochanie, co się tam dzieje? - Jej mąż wychylił głowę z kuchni i natychmiast musiał ją schować, by uniknąć strumienia światła. Zdążył jednak zauważyć nieruchome ciało swojej żony, z którą był już piętnaście lat. Wybił szybko szybę krzesłem i wyskoczył na dwór, biegnąc do domu swojej mamy, zostawiając swoją córkę i kobietę swego życia, której nie był w żaden sposób pomóc...

*

Drzwi otworzyły się z hukiem, uderzając gwałtownie w ścianę. Do holu wpadła starsza kobieta. Jej rysy twarzy były bardzo charakterystyczne, przypominała wschodnią piękność. Jenak jej twarz była bardzo pomarszczona, a oczy zapadnięte. Staruszka wpadła do pomieszczenia, a jej oczom ukazał się jeden z najbardziej poruszających obrazów na świecie. Kobieta z pięknymi, jedwabistymi włosami leżała w bezruchu, przytomnym wzorkiem wpatrując się w twarzyczkę córki. Ta stała nad matką i lekko dotykała ją czubkiem palców, czekając, aż jej matka wstanie i podrzuci nią z czułością, by w końcu wpaść w jej objęcia. Jednak z każdą sekundą uśmiech czarnowłosej dziewczynki zanikał. Na jej miejsce wstąpiła bezradność i smutek. Jej babcia podchodziła do niej, a ta, zauważając ją kącikiem oka, podbiegła do niej, płacząc.
Staruszka wiedziała, że to nastąpi. Jednakże nie wiedziała, że zdarzy się to tak szybko. Niepotrzebnie narażała tę rodzinę na niebezpieczeństwo, przecież jest już stara, mogła darować sobie te kilka lat życia. A gdyby ta dziewczynka, którą teraz nakrywa płaszczem, zginęła? Nie wybaczyłaby tego sobie.
Kilka godzin później rodzina dotarła do wielkiej fontanny na środku placu w centrum miasta. Mała Lucy nie wyrywała się i nie krzyczała, tylko szła posłusznie za babcią. Kobiety dotarły do wielkiego budynku naprzeciwko fontanny, weszły po schodach, a babcia uklękła przy wnuczce na jedno kolano.
- Muszę cię tu zostawić, moja panno - szepnęła jej do uszka. - Zobaczysz, kiedyś wszystko się wyjaśni. - Wstała i zapukała do drzwi sierocińca. Później pośpiesznie pocałowała ją w policzek i zniknęła w półmroku panującym na dworze w ten grudniowy, mroczny wieczór...

*

Nastolatka natychmiast otworzyła oczy, gwałtownie podnosząc głowę.
Znów ten sam sen.
Łzy napływały do jej oczu w błyskawicznym tempie. Zobaczyć śmierć swoich rodziców, w dodatku z rąk Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, to nie jest codzienność, tak? Czy zdarzenia w śnie miały miejsce w prawdziwym świecie, kilkanaście lat temu?
W dormitorium było jasno. Strużki światła padały przez szkarłatne firanki, mroźny wietrzyk rytmicznie pukał w okna.
Puk, puk.
Głowa bolała ją niemiłosiernie. Spojrzała na prawe przedramię. Tuż nad bransoletką widniał czerwony ślad, zmieszany z niewyraźnym odcieniem fioletu. Groza bawiła się jej duszą, łapiąc wątrobę i rzucając nią wszędzie gdzie się da.
Puk, puk.
Miała podkrążone oczy, a usta drżały. Jej ciało, przykryte puchową kołdrą, raz za razem oblatywały dreszcze, jakby nigdy nie chciały dać jej spokoju. Jakby chciały ją tutaj zatrzymać, każąc czekać, aż wszystko się wyjaśni, aż wszystko samo wejdzie do osobnych pojemników.
Puk, puk.
Dłużej tego nie wytrzyma. Zerwała się z łóżka i ubrała w czarny, koronkowy sweter i pasujące do tego jeansy. Już miała wyjść na śniadanie, kiedy zauważyła, że pod jej łóżkiem leżał niewielki stos prezentów. Zaintrygowana podeszła do niego i podniosła pierwszą paczkę leżącą z brzegu. Były to czekoladowe żaby od Anastasii. Drugi prezent to różowa bluzka, modna w latach osiemdziesiątych, od całego biura w sierocińcu. Kolejny prezent był od kogoś nieznanego. Lucy otworzyła pudełko, a ono wystrzeliło w jej twarz czerwony pył, który powodował pieczenie oczu. Zamknęła szkatułkę, podeszła do dudniącego okna, otworzyła je i wyrzuciła pudełeczko, które natychmiast porwał wiatr. Miała dość tych wszystkich kawałów. Miała dosyć ciągłego ośmieszania.
To wszystko wina Doris.
Dlaczego tak się na nią uwzięła? Czy to jej wina, że jest tym, kim jest?
Poszła do małej łazienki, odkręcając kran i ściągając zasłony. Spojrzała w lustro.
Lucy nienawidziła swojego wyglądu. Te brudne, wiecznie kręcące się kłaki odpychają chłopców. Te wielkie zęby i ohydne oczy. Do tego ten tłuszcz... Najchętniej zamieniłaby się z kimś wyglądem. Nawet z Doris. Każda postać jest lepsza, niż jej. Nalała wody w dłonie i zamoczyła w nich swoja twarz. Ciekaw,e kto tym razem chciał doprowadzić ją do płaczu...
Kiedy, można by powiedzieć, była już gotowa udała się do Wielkiej Sali. Kiedy mijała jakiś uczniów po drodze, ci podstawiali jej nogę, śmiejąc się przy tym głupkowato. Inni zwyczajnie omijali ją szerokim łukiem, a kiedy szli ze znajomymi, otwarcie o niej rozmawiali, nie zwracając uwagi na to, że ona to wszystko słyszy.
- Ej, Lucy! - Dziewczyna usłyszała za sobą głos, w którym czaiło się rozbawienie. Odwróciła się. Zmierzał do niej żwawym krokiem, uśmiechając się do każdego po drodze. Trzymał coś za sobą, czego nie chciał zbyt szybko pokazać.
- Co? - spytała z nutką wściekłości w głosie. Spojrzała w jego zielone oczy, które aż iskrzyły rozbawieniem.
- Tak sobie pomyślałem... - Pokazał przedmiot, który okazał się smyczą. - Chcesz iść ze mną na spacer? - spytał, nie siląc się na powstrzymywanie śmiechu, a potem wyciągnął drugi przedmiot - buteleczkę z sprayem. - Mam tutaj coś na pchły, także się nie martw. - Wyszczerzył zęby i musiał trzymać się parapetu, by nie upaść na podłogę ze śmiechu. Ludzie dookoła ich pokazywali Lucy palcami, szydzili z niej, zwyczajnie ją gnębili.
Tego również miała dość. Ludzie są wredni, nietolerancyjni.
Puk, puk.
Dlaczego tak musi być? Dlaczego akurat ona?
Nie zważając na konsekwencje, zamachnęła się nogą i z całej siły uderzyła zielonookiego chłopaka w twarz. On natomiast przestał się śmiać i upadł na lodowatą podłogę, zwijając się z bólu i łapiąc się za twarz. Lucy wyprostowała nogę. W zgięciu kolana na spodniach pojawiła się czerwona plama. Tłum natychmiast przestał się śmiać. Nastała grobowa cisza. Nastolatka aż dyszała z wściekłości. Po chwili dotarło do niej co zrobiła. Z wściekłości nastała chwila słabości. Natychmiast pobiegła do swojego dormitorium, gotowa przeleżeć cały dzień.
____________________________________________
No i gotowe!
Tak szczerze, to nie wiem co o tym rozdziale sądzić. Czy jest dobry? Może momentami. Bardzo spodobał mi się sen Lucy. Zdradzę tylko to, że ten sen będzie miał bardzo dużą rolę w całej powieści.
No, to tyle.
A, i jeszcze jedno. Jaka jest Wasza ulubiona melodia w soundtracku? Ja kocham numer trzy, cztery oraz pięć. Nie musicie odpowiadać, będzie to dodatek do komentarza :)

22 komentarze:

  1. Kolejny wspaniały rozdział <3
    Ta część o dzieciństwie jest taka milutka ;3
    Co do części, gdy Lucy się obudziła i szła korytarzem to naprawdę zrobiło mi się jej żal.
    Myślę, że sobie poradzi ;)
    Pisz dalej!

    PS. Orphans Games ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej.... tak szkoda mi Lucy :c
    Część o dzieciństwie jest bardziej Aww... <3
    Ale i tak dziewczyna ma trudne dzieciństwo, jak to czytam aż mam ochotę ją przytulić. Tu jeszcze takie wredne komentarze ze strony innych ludzi.
    Ten pomysł ze smyczą był genialny. Czytając to było mi smutno, ale kąciki moich ust lekko się podniosły...
    Szkoda, że Lucy tak o sobie myśli, bo w rzeczywistości jest ładna, aż za ładna ._.

    Wszystkie melodie bardzo mi tu pasują i również podobają. Ale chyba numer trzy podoba mi się najbardziej :3
    A rozdział jest jak najbardziej najlepszy :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna Lucy : c To dzieciństwo i ludzie jeszcze się z niej nabijają. Mam ochote ją przytulić ; p Że ludzie potrafią być tacy wredni : o

    Wszystkie melodie są fajne, ale chyba najlepsza trzecia ;3

    Pozadrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zacznę od końca, czyli od piosenki. xD Pisałam Ci już na asku, że i jedynka i piątka mogą ze sobą konkurować, ponieważ obie są świetnie skomponowane i nadają intrygujący charakter temu opowiadaniu. Nie przeczę, że inne również, jednak te dwie, wyżej wymienione, szczególnie przypadły mi do gustu. ;3
    Rozdział świetny, bardzo podobała mi się Gwiazdka w rodzinie Lucy. Poczułam się, jakbym była teraz u dziadków przed Bożym Narodzeniem, jakieś dobre kilka lat temu. ;>
    Lord Voldemort! Co? Zabił ich?? Nie!! <-- Tyle emocji Ci wystarczy? Nie chce mi się pisać na Caps locku, zresztą uważam, że to niegrzeczne. ;3 Achh.. Ja, dobrze wychowana. xDD
    Zdarzyły się powtórzenia. ;oo Kilka razy w jednym akapicie pojawia się to samo słowo i było również kilka literówek. ;) Nie lubię wypominać ani zwracać uwagę na błędy, ale nie można Tb cały czas słodzić, bo w końcu wpadniesz w samozachwyt. xD
    Wiesz co jest wkurzające? Że jesteś młodszy o rok, a piszesz lepiej ode mnie. ;__; Idę się pociąć paragonem z Biedronki.. ;C
    Akcja ze smyczą - chamska, głupia, ale pokazująca jak rówieśnicy potrafią być nieprzyjemni dla siebie nawzajem. Ciekawe odniesienie, szczególnie, że często takie sytuacje występują w szkołach. ;<
    Myślę, że Lucy straciła wiarę w siebie i powinna teraz (chociaż raz) dostać coś od losu... Może lizaka? ;3 Ja funduję. xDD
    Dobra, głupoty już wygaduję, nie wiem co mam jeszcze napisać, piszesz bardzo dobrze i rzadko spotyka sie chłopaka z takim talentem. Oby tak dalej. ;)
    Życzę Ci mnóstwo weny, wytrwałości, czasu na częstsze pisanie rozdziałów i wiernych czytelników, którzy poza czytaniem będą również komentować. ;3
    Pozdrawiam,
    Fioletoowa

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm, co do utworu, to w sumie nie wiem, choć chyba wydaje mi się, ze numer dwa. Jest odrobinę inny od pozostałych, może to dlatego, no i kojarzy mi się z takim typowym przygodowym fantasy, tzn. z filmem albo grą, co w ogóle jest mega. Ale numer jeden i trzy też są niczego sobie, bardzo klimatyczne, lubię takie :D
    "(...)zamachnęła się nogą i z całej siły uderzyła zielonookiego chłopaka w twarz." - Nie jestem do końca pewna, co do tego zdania... xD Ogólnie chodzi mi o sytuację, bo jednak żeby kopnąć kogoś w twarz, jak mniemam kogoś wyższego od samej Lucy, trzeba być naprawdę świetnie rozciągniętym, i nie wiem, czy bycie wilkołakiem ją do tego upoważnia samo w sobie, ale po tym, co dotychczas pisałeś, raczej nie jest to dziewczyna wyjątkowo wysportowana xD
    Najlepsza część? Powtórzę po innych, sen na pewno. To już niemal pewne, że właśnie tak wygląda historia Lucy, to bardzo dobrze, że powoli dawkujesz nam informacje o niej, w połączeniu z Twoim naprawdę coraz lepszym stylem pisania bardzo zachęca do dalszej lektury i czekania na kolejne rozdziały. Bo styl masz coraz lepszy, widać, że pracowałeś nad opisami, w pierwszej części notki nie ma w ogóle dialogu i wyszło to naprawdę świetnie. "Groza bawiła się jej duszą, łapiąc wątrobę i rzucając nią wszędzie gdzie się da." A to zdanie mnie po prostu rozwaliło! Mimo tego, że miało być poważnie, to wręcz wybuchnęłam śmiechem, uwielbiam, kiedy w takich momentach dorzuca się zabawne komentarze, serio, a to było właśnie czymś takim, po prostu mnie urzekłeś <3
    Było jeszcze parę błędów, jak "s(z)piczasty" (niby jest poprawne, ale jednak dziwne xD), albo coś, ale od tego masz betę i ja się pytam, co ona robi! Nie no, oczywiście żartuję, podejrzewam, ze jednak wiele jej zawdzięczasz.
    Ej! Nie zrobiło mi się szkoda Lucy. Nie wiem, czemu, ale jej nie lubię, jest taka nadęta i robi z siebie ofiarę. To znaczy, ja wiem, że jest ofiarą, ale już wcześniej, zanim wszyscy wiedzieli, niby z nikim nie chce się zadawać, a potem narzeka, jaka to ona samotna xD Może ma depresję? Jak ma to jej nie lubię tym bardziej, ugh. Powodzenia przy kolejny rozdziale! ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Smutne. Ale prawdziwe.
    Czytałam to z podziwem dla głównej bohaterki, ponieważ ta, mimo tylu przykrości stara się żyć dalej.
    Ja bym chyba wykorkowała psychicznie .
    Pięknie piszesz, a ten rozdział .... świetny . ;)
    czekam z niecierpliwością na następny !
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Och, naprawdę nie potrafię znaleźć słów opisujących ten rozdział.Wiem, powtarzam się!
    Gratulacje! Zwalasz z nóg... A nie każdy człowiek potrafi to zrobić :D Naprawdę wiem co mówię!
    Czytając o mało się nie popłakałam.. Dzieciństwo Lucy :/ ehh.. miałam wrażenie, że uczestniczę w zdarzeniach, jestem tam jako postać :D Tego nie potrafię opisać słowami.
    Cudne uczucie ^^ szacun, że potrafisz tak niesamowicie wciągnąć czytelnika w swój świat ;D
    Pozdrawiam i życzę dalszej WENY! ;D

    PS Każda melodia mi się podoba;D A najbardziej 4 ^^

    http://szlama-arystokrata-plan-przeznaczenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. piękne, piękne, piękne;] a ja mam takie pytanko... nie chcielibyście rozpowszechnić tej stronki na facebook'u?
    ~D.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo piękny rozdział. Wstawiłabym jeszcze więcej tych 'bardzo', ale nie chce mi się klikać "kopiuj", "wklej"... XD

    Strasznie podobał mi się ten fragment ze snem Lucy. Ale dlaczego Voldemort ich zabił? I wgl. to jej ojca też zabił? XD

    Najbardziej podoba mi się muzyka "A window to the past", może dlatego, że jest z "Więźnia Azkabanu".

    Czekam na następny rozdział!

    http://czworka-na-tropie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo dobry rozdział. Z każdym rozdziałem robi się coraz ciekawiej i nie mogę się doczekać co się wydarzy, mimo że mi trochę zaspojlerowałeś. Bardzo podobał mi się opis snu. Dokładnie opisane rzeczy dookoła i wtrącenie wątków pobocznych. Ładnie piszesz opisy. Czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam,
    Raven

    http://zycie-astorii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć. Niedawno zaczęłam czytać Twój blog i naprawdę mi się podoba. Od pierwszego wpisu naprawdę czuję taką inną atmosferę, niż na innych blogach :) czuję niechęć do dziewczyn, które piszą opowiadania bez opisów, proste teksty jedynie z dialogami. Jednakże na ten blog trafiłam przypadkowo i zawsze się zastanawiam, jak nazywa się pierwsza piosenka, która leci w tle. Naprawdę mi się podoba. Kocham ten blog i cały czas czekam na kolejną notkę :D wiem, że czasami jest trudem wymyślić własne postacie, ponieważ sama mam ochotę napisać blog z innymi postaciami, które już tworzę i rysuję ich postacie. Podziwiam Twoją cierpliwość i dopracowanie, by każdy w opowiadaniu miał na coś miejsce, tak jak przyjaciółki Lucy.
    Pozdrawiam,
    Kamila ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Mój drogi, choć, bądź co bądź, z lekka upośledzony internecie.
    Piszę do ciebie z prośbą takową, ażebyś wreszcie okazał łaskę i się ogarnął.
    Naprawdę mam lepsze rzeczy do roboty, niż czterokrotne komentowanie jednego samego postu. Jeżeli dalej będziesz się tak, kretynie, zachowywał, to bardzo mi przykro, ale długo tu sobie nie pomieszkasz.
    Z wyrazami szacunku
    Twoja Amelcia.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ha ha, sory, dodałam mój list do neta xD
    No więc, jak to już w moim liście napisałam, cztery razy komentowałam ten post, za każdym razem zmieniając jego treść. Połowa tego, co miałam w interesie napisać wyparowała z mojej główki. Przykre, że tyle myśli umarło. Pokój ich duszom [*]
    No, a teraz tak na poważnie. Będzie mi trudno wygenerować cokolwiek poważnego, no ale się postaram, ananasie ;D
    Nie rozumiem trochę tego na początku, fragmentu z dementorem... czyżby wywołał on u Lucy wspomnienie z dzieciństwa? Swoją drogę, jestem urzeczona tym snem <3
    Zawsze lubiłam takie opowieści o spokojnym życiu ;D Znaczy, tylko przez chwile spokojnym. Bo weź, jakby było nudno, gdyby cały czas było spokojnie? Powiedzmy,że... lubię kiedy to bezpieczeństwo rodzinne zostaje uśmiercone, buahahah!
    Voldi szukał Lucy :O I jaką rolę odegra w całej fabule babcia, hmmm? Ja się dowiem.
    Jak mi jest szkoda tego naszego wilczka <3 Wcale się jej nie dziwię, że grzmotnęła Zielonookiego w tFaSzszsz. Pewnie też bum tak zrobiła... o ile bym sięgnęła xD Nieważne.
    Ale to z tą smyczą ci się udało, nie powiem xD
    Okej, empatia to moje drugie imię ;3 Trzecie to Adolf. Nie no, żartuję. Jakbym takiego Hitlera spotkała to bym kazała rozstrzelać -,-
    Szczerze mówiąc, ale się nie obraź, nigdy nie słucham tego co leci soundtracku. Ale na swoje usprawiedliwienie mam, że puszczam Lanę na fula xD <333 Lanaaa *u*
    A teraz pięknie apelujemy, ażebyś dał, Lucy trochę wytchnienia, bo zacznie się ciąć i tyle z twojego opowiadania będzie. A co to za opowiadanie o Lucy bez Lucy? Wiesz jakie? Bez Lucy. Tak, właśnie.
    No to tyle. Moje wcześniejsze komentarze były dwa razy takie jak ten, ale wiesz... mój kochany internet <3
    Trzym się, wbijaj na aska i pisz nowe rozdziały (tu i na Drapple *o* Polecam ;D).
    No to, Apfelsine, Apfel, Epelsine? Tak? Tak to było? ;D
    Ok, ja już nie truję ci... głowy ;) Paa ;*
    PS. Wiesz, że mam uczulenie na ananasy? O.o

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej zostałeś przeze mnie nominowana do Libster Award:) Więcej informacjo tutaj;
    http://dracoiastoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Chyba rozdział z Albusem i ten są najlepsze! ♥
    Po prostu kocham to co piszesz i nie mam słów, żeby napisać coś więcej. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo mi się podobał sen Lucy. Uwielbiam takie klimaty :3 Trochę to smutne, że Voldemort zabił jej rodziców, ale fabuła jest dzięki temu ciekawa. Bycie odważną to chyba babcia nauczyła i przeżycia nauczyły Lucy. Tradycyjnie czekam na kolejne notki ^^

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział był dobry. Mam tylko jedną uwagę. Voldemoard zabił matkę Lucy na jej oczach. Gdy jej ojciec zobaczył zwłoki swojej żony po prostu uciekł (jak trzórz z resztą) więc nie było dokładnie wiadomo jak czarny pan go zabił. Oprócz tego babcia dziewczynki po zostawieniu jej w sierocińcu odeszła gdzieś. Też ni jest do końca wiadomym czy zmarła czy dalej żyje. To moja jedyna uwaga. Ogulnie uważam, że masz talent do pisania a rozdział jest naprawdę dobry.

    P.S. Moje ulubione utwory z Soundcacka to A window To The Past i Your Witness.

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej!
    Dzisiaj znalazłam tego bloga i juz skończyłam. Strasznie wciąga. Postacie sa takie realistyczne i te opisy. Nie przeskakuje je jak zwykle, tylko mnie wciągaja. Mam nadzieję, że szybko napiszesz następny rozdział.
    Ps. Odpowiadajac na pytanie z rozdziału 9 to mam 16 lat.
    ps 2. Niestety jednak wolę słuchac własnej muzyki i nawet nioe przsłuchałam tego soundtracku.
    Może trochę aroganckie to było, ale prawdziwe.
    ~Kam

    OdpowiedzUsuń
  20. Cześc!
    Twoje opowiadanie bardzo mnie zaciekawiło.Będe czekac na nn z wielkim zapałem,więc pośpiesz się!
    Chciałabyś miec swoją reklame bloga w postaci filmiku,a może zwiastun? Jeśli tak zapraszam do mnie na:http://szalone-video.blogspot.com/
    Czekam na ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny rozdział!
    Bardzo podoba mi się Twój blog ;)

    Zapraszam do mnie:
    odnajdziemy.blogspot.com

    :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Najlepszy rozdział. Voldemord? Serio? Twoja opowieść staje się coraz bardziej intrygująca. Czekam z wielkim zapałem na kolejny rozdział.

    Wasza wieelka fanka ♥

    OdpowiedzUsuń